Magdzie Żychlińskiej :)
i Williamowi Shakespeare'owi, który nam dostarczył tak niecodziennego powodu do radości :)
Taka piękna majówka, a my siedzimy i się uczymy! Napisałam zatem do Magdy, czy może wybrałaby się na spacer z lekturami na polski. Zgodziła się.
Pole Mokotowskie. Siedzimy, rozmawiamy, powtarzamy, omawiamy wydarzenia dni minionych (tych ostatnich, przecież TYLE się nie widziałyśmy! Od wczoraj!), wcinamy paluszki. Spotkałyśmy znajomego (dlatego mamy zdjęcie) i też trochę na temat od matury odbiegł... ale co tam ;)
Przypominamy sobie Makbeta. Streszczenie: Makbet ze swoim przyjacielem Bankiem. I wpadłyśmy w nieopisaną wesołość. "Mój przyjaciel Bank". No, czy to nie jest śmieszne? :)
Matura to bzdura! :)
A potem jeszcze siedziałyśmy u mnie i piłyśmy melisę. Bo przecież na maturę trzeba być spokojnym. Tym sposobem omówiłyśmy lektury od starożytności do oświecenia. Czyli wszystkie najważniejsze i najdłuższe nam jeszcze zostały... ale co tam. Najważniejsze, to że spędziłyśmy razem czas, a nauka też trochę poszła do przodu :)
Uśmiechy! :)
Uśmiechy! :)
OdpowiedzUsuńNauka widzę wre :D Mówiłam, że Potop a nie starożytność, ale nie, po co się słuchać starszej (i teoretycznie mądrzejszej)? :D
No bo w książce jest od początku a nie od najważniejszego! :D
OdpowiedzUsuńdobrze, że zaznaczyłaś, że teoretycznie :P przepraszam za złośliwości :)
Ja też próbuję się uczyć-zaraz kolejna próba pisania pracy dyplomowej.
OdpowiedzUsuńTylko infekcja dopadła, co jest groźne ze względu na astmę oskrzelową (przewlekłą). Antybiotyk zaleciła mi P. Doktor.
Wytrwałości w dalszym powtarzaniu. Z pamięcią w modlitwie, choć jest ciężko.
ojej, dziękuję :) i nawzajemy :)
Usuńdla ścisłości: nawzajemy życzenia wytrwałości i modlitwę również :)
Uśmiechy! :) :) :)