sobota, 28 lutego 2015

Uciesz się tym, co...

O tak. Myślę, że to jest dobre zdjęcie na dziś, bo boli mnie chyba pół mnie ;(. Ale to znaczy, że drugie pół nie :D

Z uważnych spacerów :)
Przy metrze Pole Mokotowskie :)

środa, 25 lutego 2015

Legionistki ;)

Kornelii i chłopakom z akademika.

Zacznę od małej dygresji.
Nie spodziewałam się, że mój blog, który piszę właściwie dla siebie i garstki znajomych... i ewentualnie tych, co czasem na niego wpadną, ale przecież nie jest tych ludzi tak dużo...! Że doczeka czegoś takiego.
Bo wiecie, są takie łańcuszki. Są na fejsie, to są i na blogach. Są głupie i mądre, są takie pół na pół...
Okazuje się, że blogerzy też sobie stawiają takie "wyzwania". Ktoś coś pisze, i wzywa kolejne 3 osoby, żeby też o czymśtam napisały, te osoby piszą, wzywają kolejne... i świat się kręci!

Dostałam więc wezwanie do napisania czegoś o otwartości. Chyba notki ;). I to w dodatku podwójne, więc moje zaskoczenie tym większe. Od Wyruszyć w dal i od Panny z Łosiej. Ciekawe, ciekawe, bo oba blogi znam jedynie w stopniu "wiem, że istnieje"... no, teraz już trochę lepiej, bo czytałam ich notki o otwartości.

* * *

Wędrowałam sobie z Kornelią wieczorem wte i wewte, najpierw ona mnie odprowadziła, potem ja ją, potem ona mnie do połowy drogi, a w sumie to do domu... stoimy pod moim blokiem, zauważyłam to:


Jakby ktoś nie widział - to L w kółeczku przerobione na uśmiech, czyli symbol Legii Warszawa, przerobiony na.

No i zrobiłam zdjęcie, bo fajne.

wtorek, 24 lutego 2015

I chciałabym, i boję się...

Wędrowałam sobie dziś całkiem sporo... spacer w 4 częściach. Do biblioteki, z biblioteki, na basen, z basenu... i jeszcze potem po rozmowie z R. A. Czyli w pięciu częściach nawet.

PTAKI ŚPIEWAŁY. Ale tak pięknie, tak wspaniale, tak po prostu, jak to ptaki. Wiosna idzie! I nawet jak słońca nie widać, to to słychać, bo właśnie... ptaki.

Jedna naklejka, którą widziałam (zauważyłam ;)) wczoraj... dziś jej już nie było. Ktoś ordynarnie zdarł. Znaczy... nie, niezbyt mi się podobała, ale...można ją było ładniej zedrzeć. Żeby nie było tego brzydkiego białego śladu, bo...*

Trzecia część spaceru to napawanie się ptakami i muzyką, bo dziś w MWD jest przepiękna pieśń i bardzo ją lubię. I te skrzypce, ach.

Czwarta - to po basenie. Taka...spokojna, bo nas wcześniej wypuścili i jednak nie musiałam się spieszyć. Mojemu nastrojowi było to nawet na rękę, bo... no wiecie, czasem jest tak, że wiemy, że coś będzie dobre, ale jednak stresik wcześniej jest, prawda? No i właśnie tak było.

I ostatnia część, cała w skowronkach. Ptaki cały czas śpiewały. Zawędrowałam w nowe osiedle, nie do końca wiedząc, czy uda mi się z niego wyjść tam, gdzie chcę, czy będę musiała się wracać. Tłum pędzących korpopracowników itd., potem jakiś parking, jakiś płot, ale furtka, to przeszłam, plac zabaw... Jak się odwróciłam to zobaczyłam, że na budce strażnika jest napisane w 5 językach (ale nie po polsku, bo po co!), że opuszczam strefę amerykańską. SŁUCHAM? Wyszłam stamtąd jakąś dziwną alejką, na szczęście się udało. Wprawdzie furtka łatwa do przeskoczenia, ale nad nią i nad płotem podwójny drut kolczasty. Przedziwne. Środek Warszawy. No, nie centrum, ale jednak Mokotów to nie są jakieś obrzeża... Dziwne.

Właśnie sobie uświadomiłam, że o ile tytuł pasuje to moich dzisiejszych przemyśleń i rozmowy z R., to notka jest wyłącznie o spacerach. I jakoś tak tytuł z treścią się kupy nie trzyma. Ale co z tego, mamy wolność słowa, a to mój blog, mogę robić, co chcę.

I chciałabym, i boję się.
Ale wszystko, co jest... może sobie być.
Więc mogę i chcieć, i bać się.


To jest liść. Aha, to wszyscy widzą.
Ale to nie jest taki sobie zwykły liść! To jest liść paźdzniernikowy.
Z pewnego niezwyczajnego spaceru.
Miał robaki (Kornelia, wybacz!). Od spodu.
Ale już nie ma.

*...jak tak sobie chodzę, to rozmyślam o tym, co bym zmieniła, żeby to miasto mi się bardziej podobało. Bo jest w nim mnóstwo piękna, ale ono tonie w jakichś takich innych rzeczach. I trzeba się czasem nieźle wysilić, żeby piękno dostrzec. Dlatego ludzie często mówią, że nie cierpią Warszawy, że to obrzydliwe miasto, że nie ma duszy (w odróżnieniu od Krakowa, bo Kraków ma). A Warszawa też ma duszę, ale ukrytą. Taką do poszukania.
No i właśnie to bym zmieniła. Naklejki. Słupy. Nie chodzi mi o to, żeby nic nie było, bo wtedy byłoby wszędzie zbyt elegancko, zbyt prosto i zbyt...bezdusznie właśnie. Bez klimatu, bez charakteru. Jasne, powinny być takie miejsca, np. parki, gdzie tych wszystkich naklejek i ogłoszeń nie ma. Ale na skrzyżowaniach na słupach? Czemu nie.
To co bym chciała zmienić?
Nawet najbrzydsza naklejka ładniej wygląda jak wisi ładnie, niż jak jest brzydko zdarta tak, że zostaje mnóstwo tego białego i kleju. Więc może jak już zdzierać, to całkiem, żeby ślad nie został? Bo potem jest naprawdę brzydko!
To taka naklejkowa dygresja.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Widzimisie...


Lokowanie produktu. To jakiś salon optyczny, nie wiem, czy polecam, bo nie byłam w środku.

Podobno bycie dorosłym to robienie tego, co chcę. Nie tego, co "mi się chce", tylko tego, co chcę. Wybieranie między tym, co chcemisię i co powinnam. I myślenie mniej więcej tak, żeby jak najwięcej "powinnam", "muszę" zamieniało się na "chcę". Przynajmniej mniej więcej tak mówi R., a ja mu wierzę, bo stety czy niestety, ale zazwyczaj ma rację.

Ale to wymaga myślenia.

A czasem nie chce nam się myśleć.
A czasem nawet myślę, ale i tak wygodniej jest zrobić tak jak "chce mi się", czy "widzimisie". A nie tak, jak naprawdę chcę i nie będę żałować.
I robię to, czego nie chcę! Co za paradoks...

* * *

A tak poza tym to rododendrony w Parku Ujazdowskim już mają pąki i wiosna będzie piękna! :)

niedziela, 22 lutego 2015

Życie jest spoko

K., bo to z nim dziś zwiedzałam Pola Mokotowskie.

Zabawne. Ten sam park, te same alejki, przechodziłam nimi tysiące razy. Wystarczy ostatni tydzień i już mamy ok. 7. I wciąż zauważam nowe rzeczy! :)

A część zauważyłam już kiedyś, ale dopiero teraz robiłam zdjęcia.

To zauważyłam pierwszy raz w życiu.!

A to, tuż obok, widziałam już wielokrotnie :)

Życie jest spoko! Jest nawet więcej, niż spoko. Jest wspaniałe!
Miłość też :).

Jest tylko jeden problem.
Każda minuta i każda chwila zdarza się tylko raz, wszystko, co masz, to teraz, tak szybko płynie czas... (Maleo Reggae Rockers)

Dlatego czasem lubię pójść w góry bez aparatu i nie robić zdjęć. Bo jak robię zdjęcia, to zamiast oglądać piękno w skali 100% i w jego cudownych kolorach, to oglądam je pomniejszone. Fajnie, potem są zdjęcia. Tylko jakoś widoku w naturze nie mogę sobie przypomnieć.
A czasem jest fajnie się tym po prostu ucieszyć. Tym, co jest.

* * *

I jeszcze seria tego, co tu już parokrotnie było. Mówiłam, że obsiane :)

sobota, 21 lutego 2015

Jesteś dobra.

E.


Niech zdjęcie sprzed paru dni posłuży za inspirację.
Któryś z budynków uniwersyteckich, jak się idzie Nowym Światem
od skrzyżowania ze Świętokrzyską w stronę pomnika Kopernika.

Chociaż nie o tym dziś myślę. Znaczy - nie o legalności czy nielegalności. Tylko o tym, że każdy człowiek jest w samym swoim środku dobry.

Z tydzień temu spacerowałam sobie z E. po Polu Mokotowskim (hahaha, ostatnio często tamtędy chodzę...) i po działkach i parku "radzieckim". Rozkminiałyśmy życie. E., ludzie nie są źli. Ty nie jesteś zła.

Ludzie są dobrzy. W samym środku swojego serca są dobrzy.
Ty jesteś dobra.
Ja jestem dobra.
Tylko o tym zapominam. I nie chcę w to uwierzyć. Wystarczy spojrzeć na to, ile komplementów pamiętam z ostatniego miesiąca, a ile "ale jesteś beznadziejna". I co mi się częściej przypomina i chodzi za mną całe dnie i noce.

Ale w środku [my, ludzie] jesteśmy dobrzy.
I chyba do tego tęsknimy :) do tego, żeby w to uwierzyć.

* * *

E., to nie jest tak, że jesteśmy źli, a Bóg nam pomaga jakoś się z tego zła wydostać. Jesteśmy dobrzy, a Bóg pomaga nam sobie o tym przypomnieć :).
Już jesteśmy dobrymi ludźmi. Dzieciakami Bożymi :). Tak nas stworzył.

piątek, 20 lutego 2015

Znów. Samotność.



Dziś znów na Polu Mokotowskim znalazłam to, czego szukałam już wcześniej. Znów w innym miejscu, niż szukałam ;).

Ludzie się boją samotności.
I uciekają od niej, gdzie tylko mogą.
Robią wszystko, żeby się przed nią zabezpieczyć.
Skutek jest taki, że mając setki albo i tysiące znajomych na fejsbuku, rozmawiając godzinami przez telefon, czaty, skajpy z tak wieloma osobami... w głębi duszy dalej są samotni.

* * *

W tym roku u mnie w parafii zamiast akademickiej Drogi Krzyżowej są Adoracje Krzyża.
Z ładnymi pieśniami, na głosy, instrumentalnie, skrzypce pierwsze i drugie, obój, ślad gitary, klawiszy. Ładnie.

Ale na początku adoracji krzyż leżał i nic. Nikt nie podchodził. Pewnie prawie każdy rozmyślał, czy już można, czy nie, przecież nie będę pierwszy, poczekam jeszcze chwilę. I tak dalej. Ja tak myślałam.

Pomyślałam sobie wtedy, że to paradoksalnie bardzo podobnie jak te dwa tysiące lat temu. Niby wiemy, że powinniśmy podejść, ale nikt pierwszy nie podejdzie.
I rezultat jest taki, że nikogo przy krzyżu Jezusa nie ma.

* * *

Ludzie boją się samotności. Niezależnie od tego, czy w cokolwiek wierzą i czy chodzą do kościoła.
I ukrywają ją [samotność] najgłębiej jak się da. Byle tylko nie wylazła na wierzch.
I mamy nadzieję, że zniknie.
Ale ona sama z siebie nie znika. I nie zniknie...

* * *

A gdyby tak podejść do tego krzyża, przy którym nikogo nie ma...?

czwartek, 19 lutego 2015

Krzyż to miłość




Szukałam już wczoraj tego. Bo chodzę na UW przez Pole Mokotowskie i tam na chodniku jest miejscami właśnie to, co na zdjęciu powyżej. Nawet pamiętałam kilka konkretnych miejsc, ale jak wczoraj na nie patrzyłam, to nie było.
A dzisiaj znalazłam na tej drodze, co wczoraj szłam. tylko w innym miejscu niż kiedyś. Jakoś wczoraj nie zauważyłam.

Krzyż to miłość. Miłość to krzyż.
Jeśli jest krzyż to jest też miłość. Jeśli jest miłość to jest też krzyż.

Czy jest cierpienie bez miłości...?


* * *




Przemek, a to dla Ciebie. Kamienica Twojej rodziny.

Jest trochę większa, ale mój telefon nie zmieścił całej :).

środa, 18 lutego 2015

Jak przed zjedzeniem kawałka czekolady :)

Mamy Popielec dziś.
I tak sobie myślę, że zawsze o Wielkim Poście myślimy w klimacie smutku, wyrzeczeń, najgorszy czas roku, nie można śpiewać Alleluja, chodzić na imprezy...

A ja dziś doszłam do wniosku, że Wielki Post to taki przedłużony moment tuż-przed-zjedzeniem kawałka czekolady. Znacie to uczucie, prawda? Jak się sięga po ogromną łyżkę przepysznej Nutelli. Parę miesięcy temu zastanawiałam się z Gosią, kiedy jesteśmy bardziej szczęśliwi: tuż-przed-zjedzeniem tej łyżki Nutelli czy w trakcie jedzenia... i nie wiemy! :D

wtorek, 17 lutego 2015

Kierunek: UWAŻNOŚĆ

Uważność - czyli coś, na punkcie czego Rafał ma hopla... ale to bardzo fajne coś.
Uważność. Żeby zauważać to, co się dzieje. To, co jest. Po prostu, najzwyczajniej w świecie, zauważać.

Postanowiłam sobie teraz przez 40 dni chodzić piechotą. Może nie wszędzie, ale codziennie. I przy tym chodzeniu włączyć tryb "uważność". I zauważać. Napisy na murach, na chodnikach. Drzewa, kwiatki i całą resztę tego, co bezmyślnie mijam w codziennym pośpiechu.

I sobie będę robić zdjęcia i trochę tu wrzucać. I opisywać.

Takie jest moje postanowienie. Wielkopostne, bo nie przypadkiem wymyśliłam dziś coś na najbliższe 40 dni.



Na dziś tylko tyle. Od jutra - kierunek: uważność :)

wtorek, 10 lutego 2015

...and I got nothing to hide

o. Jackowi dziękuję po raz setny i sto pierwszy za AYO.

Some people say
that I'm too open
They say
it's not good to let them know
everything about me

And they say
one day
They will use every little thing against me
But I don't mind
Maybe they're right
That's just how it is
and I got nothing to hide.

No właśnie.

Żyję w takiej utopii, że mogę wszystkim powiedzieć prawdę, jak jest.
I ufam ludziom, że oni robią tak samo.
Że jak mi mówią jednego dnia, że czegoś nie chcą...
...to drugiego nie zgodzą się na to ot tak, po prostu.

Najlepsze jest to, że mimo, że dziś kolejny raz się na tym przejechałam
to i tak nie przestanę w to wierzyć.

Przynajmniej tym razem.


Trochę jestem zła.
Trochę mi smutno.
Ale cóż.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Cesarz Kennedy, czyli co zapamiętam z WBHu (2)

Z dedykacją dla grupy WBHu dra hab. PW. Oraz historii prof. ŁNS, przeczytajcie legendę koniecznie! ;)
W szczególności: Marcie, Leonardzie, Karolinie, Ewelinie, Julkowi, Kubie, Piotrkowi, Sebastianowi.
Mateuszowi, Michałowi, Kubie, Piotrkowi i Albertowi. I całej reszcie, za dużo nas, żeby spamiętać.
i prowadzącemu WBH dr hab. PW.

Dwójka w nawiasie oznacza drugą część podsumowania pierwszego semestru wielkiej przygody w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. (tu gdzieś się poniewiera część pierwsza)

Wstęp do badań historycznych z dr PW. A teraz to już nawet dr hab.! Bo strona IH UW głosi, że w styczniu 2015 się dzielnie (re)habilitował! Gratulacje! (ale się nie pochwalił, trzeba było odkryć samemu. USOS jeszcze nie wie). Dr hab. PW - Chodząca łagodność, jak napisał gdzieś sam o sobie, ale chodząca łagodność z zasadami, dodałam już ja. No i bardzo dobrze, nauczyłam się nie spóźniać. Niesamowite, myślałam, że to niemożliwe. Możliwe.

A teraz WBH mam już nawet zaliczony, więc cieszmy się i radujmy, mogę tu pisać, co chcę. (No, nie do końca, nie wiem, do kiedy oceny w USOSie można zmieniać...).

WBH to taki przedmiot,  którym sam prowadzący uprzedził na początku, że jest nudny. A to nieprawda, kłamał pan PW. Znaczy, no ok, może nie zawsze było ultrafascynująco, ale umówmy się, że ZAWSZE ultrafascynująco to może być li i jedynie na WDMie z prof. PT :), bo po prostu tak jest. Nie każdy jest profesorem PT. Wracając do rzeczy - czasem na WBH były też ciekawe teksty. I jeden z nich zapamiętam na pewno. Na pewno, na pewno, na pewno.

Legenda o cesarzu Kennedym. Leszek Kołakowski. To jest kilka stron wartych przeczytania, przemyślenia i zapamiętania. Krąży po internecie, krąży po książkach i biblitekach. Łatwo ją znaleźć, wystarczy skorzystać z wyszukiwarki Google.

środa, 4 lutego 2015

Wystrzelałam faraonów!

Był egzamin. Połówkowy. Ze starożytnej. A dokładniej - ze Starożytnego Wschodu. Ma nam ułatwić w czerwcu. Żeby nas już ze Wschodu nie pytali.

Egzamin, wybaczcie, cokolwiek idiotyczny.
Idiotyczny jednak nie znaczy łatwy.
To znaczy, że pyta o niezbyt istotne rzeczy.

Przykładowo:

Po co mi wiedzieć, z której dynastii był jakiś faraon? MERENPTAH. No po co. Dynastii było 31, i się po kolei nazywały swoimi numerami.
Strzelać można sobie do woli.

Daty panowania jakichś królów asyryjskich też można sobie dowolnie wybierać. Tiglatpilesar III.

I tak dalej.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Koniec końców GALu I.

Tutaj dedykacje specjalne dla Traczykowców GALowych:
Kasi, Ani, Natalii, Przemka, Michała i całej reszty
Oraz dla prowadzących: dra TK i prof. PT

Zaliczyłam GAL :)

I ostatnie teksty z ostatniego miesiąca:

23 32 mówiąc wierszami
PR: Pan Tadeusz był pisany wierszem... a co by wyszło jakby go pisać kolumnami?

Ta macierz jest jakby trójkątna, tylko nie w tę stronę, co my lubimy.

Przed kolokwium. Słowem wprowadzenia - przed poprzednim kolokwium prof. PT nie znając treści zadań przerobił z nami na ćwiczeniach w ciągu 1,5 godziny chyba wszystko, co potem na kolokwium było. Zatem kolejne ćwiczenia tuż-przed-kolokwium (tzn. 15 minut po końcu ćwiczeń zaczynamy pisać)
Ja nie wiem, co będzie na kolokwium, bo specjalnie nie obejrzałem zadań, żeby móc sobie teraz dowolnie spekulować.
I oczywiście prof. PT tak jak poprzednim razem trafił w niezły procent zadań. Niesamowity człowiek :)

niedziela, 1 lutego 2015

Continuum uśmiechów z WDMu

Szeroka dedykacja dla Traczykowców WDMowych, a w szczególności (Krystian, to do Ciebie!)
Kasi, Izy, Basi, Krystiana, Adriana, Przemka i Norberta. No i całej reszty.
No i dedykacja też dla prof.prof. PT.

Bo zaległości ponad miesięczne! Niestety, to będą już ostatnie, bo ukochany przedmiot z profesorem profesorów PT niestety po semestrze dobiegł końca. No, chyba że nie zdam egzaminu w ogóle, to wtedy wcale nie dobiegnie końca, a zrobi semestralną przerwę. Póki co zanosi się na to, że jednak zdam...

* * *

Korzystaliśmy tu z pewnika wyboru wielokrotnie. Dwa. Dwukrotnie. No, nie wiem, czy to wiele.
Dzicy w dżungli liczyli jeden, dwa, trzy, wiele... To ja jestem bardziej dziki niż dzicy w dżungli, bo już dwa to jest dla mnie wiele.

<rysowanie układu współrzędnych>
Dla matematyków nie ma to znaczenia (czy tu są te strzałki czy nie), ale moja żona sprawdzała matury z biologii i okazuje się, że jak ktoś nie narysuje tych strzałek to źle.

Porządek leksykograficzny
Na przykład słowo "kot" poprzedza w słowniku słowo "kotek", bo prefix jest taki sam, a słowo "kotek" jest dłuższe. Z pozdrowieniami dla grupy Traczykowców, bo rozumieją podwójne dno.