Dzisiaj obrazek, a nie zdjęcie, bo na maturę nie można nic wnosić oprócz dowodu, długopisu i chusteczek, więc zdjęcia nie mogłam zrobić...
Pilnowała nas pani od rosyjskiego (pani R). Wszyscy się jej boją, zwłaszcza ci, których uczyła :> Jak zmieniałam szkołę z powrotem i wiedziałam, że to ona mnie będzie uczyć rosyjskiego...też bałam się strasznie. Już aż tak stresująco nie było jak w gimnazjum, bo trochę się nauczyłam przez pierwsze dwa lata liceum, ale jednak... jestem całkowicie w stanie zrozumieć ludzi, którzy na rosyjski reagują alergicznie.
Dziś. Matura z angielskiego. Stresowałam się, bo nie rozumiem słuchanek. Nie cierpię ich strasznie, bo bełkoczą okropnie i po polsku też bym musiała się skupić, żeby zrozumieć. Pani od rosyjskiego nas wita:
- Hello, how are you? Are you ready?
- Da (ros. tak - przyp. autorki) - jedna z koleżanek, która na rosyjski nie chodzi, ale pojedyncze słówka zna.
- Ну, можем начинать (...) - mnóstwo zdań po rosyjsku, rozumiałam, ale nie pamiętam :)
- Boże Święty...! - to reakcja Rudej, która akurat rosyjskiego się bała. A pani R. jeszcze bardziej...
I atmosfera się rozładowała.
Trochę się boję, że bawię się cudzym kosztem, bo Rudej ten rosyjski wcale nie rozbawił, tylko zestresował. Ale może mi wybaczy...
Uśmiechy! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz