sobota, 31 maja 2014

Ludzie, co się dzieje?!

Nie ogarniam świata. Życia. W sumie można powiedzieć-nic nowego. Nihil novi. Ale...coś się dziwnego dzieje.

Dlaczego tyle osób dookoła ma trudny czas w życiu?
Mieć kryzys-normalne.
No ale gdzieś granica normy jest. Musi być. Musi!

Zbyt wiele osób dookoła ma teraz kryzys. W dodatku często poważniejszy niż kilkugodzinny dół. Co się dzieje?

To naprawdę nie jest normalne.

A przy tym ja też mam już dłuższy niż zwykle zjazd do bazy. Głupio-w najdłuższe wakacje życia. Ale nie poradzę-mam. Czekam aż przejdzie i jednocześnie widzę, że jeśli faktycznie chcę się z nim pożegnać to muszę zrobić coś więcej niż "czekać". Tylko co? Powoli się niby klaruje...

A żeby było fajniej, to taka jedna ważna osoba przenosi się do innego miasta. 454 km w linii prostej. 515 km pociągiem. 572 km samochodem. Dużo za dużo. Trzeba myśleć, znaleźć kogoś nowego. Komu będzie można wszystko powiedzieć. A w nocy o północy wysłać SMSa żeby się modlił, bo inaczej zrobię komuś krzywdę. I od razu dostać odpowiedź, że jasne.
Ewa mówi, że właśnie dlatego nie warto mieć stałego spowiednika. Czy kierownika duchowego. Bo się przyzwyczaisz, dogadasz, przywiążesz, a jego przeniosą gdzie pieprz rośnie. Jak widać-sprawdza się.

Wracając do ruchu globalnego - dlaczego teraz tak dużo osób ma doła, kryzys czy inną depresję? Już mnie zaczyna to denerwować.
Chyba że wszystko w normie, tylko ja zaczęłam na świat racjonalnie patrzeć...

Dzień XL. Windows Movie Maker ;)

Ha! Udało się! Windows Movie Maker za 50 razem uznał, że jednak nie ma błędu i może się zainstalować :D I dzięki temu mogę zrobić taki film, co chciałam.



Chociaż tyle dobrego w tym męczącym dniu...

piątek, 30 maja 2014

Dzień XXXIX. Puzzle

Magdzie :)

Rzadka dedykacja :)
Magda dostała pod choinkę puzzle 1000 kawałków a dzisiaj układałyśmy! Prawie skończyłyśmy (możliwe, że sama już całkiem skończyła). Było super. O, właśnie napisała, że skończyła. Zdjęcia poniżej.

Kilka refleksji:
Mozart do Mozarta podobny jak dwie krople wody! (część obrazka stanowiły czekoladki z nadrukowanym Mozartem na sreberku. Fajnie się układało)
Poza tym można by na puzzlach się uczyć stylów architektonicznych. Tam była taka gotycka katedra. (chociaż w sumie, czy to na pewno gotyk? może neogotyk? nie znam się do końca...) i wszystkie elementy: ostrołuk, biforia, strzeliste wieże... no i można by robić rozpoznawanki po kawałkach, co to za styl :)

Dobrze, już dobrze, zdjęcia! :)

W takim stanie je opuściłam
A tak Magda skończyła :D piękne, nie? w większości czarno-białe! to dopiero wyzwanie! :)

Uśmiechy! :)

Taka rozkmina. (+dzień XXXVIII)

Siostrom wspaniałym
i, co ciekawe, panu TR.

I znów bez zdjęcia, bo mam zwyczaj zapominać o tym, że w takich momentach należy robić zdjęcie. I może dobrze, bo niektóre chwile życia powinny zostać tylko dla nas. Kawałek tradycji.

Miałyśmy siostrzaną kolację! :) Pyszną (dzięki Młodej) z pycha deserem (biszkopt z kremem. waniliowym. też Młoda, zdolne i kochane Stworzenie :)).

Tylko że...było dużo sprzątania. A już było późno... eeech... posprzątane...
pomyślałam sobie:

środa, 28 maja 2014

Dzień XXXVII. Moje rodzeństwo dba o 100happydays :)

Najlepszej z moich młodszych sióstr :) czyli Młodej! :)

Jak już zupełnie nie wiesz, co wstawić na 100happydays, to Twoje rodzeństwo o to zadba. Tak, to wredne, młodsze, niedoświadczone i denerwujące rodzeństwo.
Mam najlepszą młodszą siostrę pod słońcem! :)

Wracam z Kontaktu, była mega dobra szama, więc się najadłam i nie musiałam jeść kolacji. Chcę iść spać, biorę rzeczy do mycia...
- Marcysia...proszę, chodź do kuchni, no proszę, wejdź tam, Marcysia...

Weszłam.


Największym zmartwieniem Młodej było to, że ja kolację niespodziewanie już zjadłam gdzie indziej...
Tej herbaty i tosta jeszcze nie było. Za to na kartce była instrukcja obsługi wieczoru - bo było wiadomo, że wrócę jak już będzie bardziej spać niż nie.

Dzień XXXVI. ?

No i co? Skończył się wtorek 27. maja a ja naprawdę nie mam pojęcia co wstawić na 100happydays.

To był bardzo trudny dzień.
Dużo rzeczy się potoczyło nie tak, jak miało.
Kilku rzeczy się dowiedziałam takich, których nie chciałam. Żeby się w ogóle zdarzyły. Co tam dowiadywanie...

Generalnie jestem bardzo wkurzona na życie.
I już mam absolutnie dość. Wszystkiego.
Uciekam, i nie wiem od czego. I nie mam dokąd - bo gdzie ucieknę, stamtąd też chcę uciec.

Niemniej, mogę próbować się cieszyć dziś z:
-pysznego budyniu, który zrobiła Młoda
-tego, że już trzeci dzień się z nią nie pokłóciłam
-tego, że znalazłam wreszcie 4 odcinek dumy i uprzedzenie po polsku, obejrzałam, i już wszystko wiem, o co chodziło w 5 i 6, które obejrzałyśmy z Młodą wczoraj.

Oraz z tego, że mam kochaną starszą siostrę, do której mogę zadzwonić wieczorem i się wygadać. I wypłakać. Z tego to się cieszę, nie tylko próbuję.

Już wiem, dla kogo dedykacja.
Bogusi R.-S. :)

niedziela, 25 maja 2014

Dzień XXXIV i XXXV. Pride and Prejudice

Młodej! :)

Jak wiadomo - nie mam czasu. Ale Młoda jest chora, a Mama wyjechała. Trzeba ją uziemić w łóżku. Tak, żeby jej się nie nudziło. A czytanie książki męczy, a nie ma czasu odpocząć, a już ją plecy bolą od leżenia (ciekawe)... jak by tu ją uziemić...
FILM.

Duma i uprzedzenie, serial z roku 1995. Dziś mamy za sobą 3 odcinki. (obejrzałabym kolejne trzy, mi nigdy za dużo, strasznie mi się podoba! no ale czekamy do jutra...). No i cóż... chyba jednak mam trochę wolnego. Trochę dziś odpoczęłam. A trochę nie :)




Nie chcę oszukiwać.

Taka przerwa w 100happydays.
Spokojnie, będzie dziś dzień....kolejny
Ale po prostu tym razem będzie nie-o-tym.

Chcę rozwiać wątpliwości :)
Piszę bloga o uśmiechu, co nie? To chyba już każdy zauważył. O uśmiechniętym i radosnym życiu. I po prostu nie chciałabym, żebyście myśleli, że ja mam życie takie poukładane. I że jestem tak szczęśliwa, bo mi się wszystko układa i wszystko jest proste.

Nie jest. Jestem normalna! :) Też mam zjazdy, kryzysy, złe humory. Ostatnio nawet częściej. Czasem tak trudno znaleźć to coś, co by można było wstawić na 100happydays...Tak że mam ochotę uciec zewsząd, ze świata, a niechże się już skończy...

sobota, 24 maja 2014

Dzień XXXIII. Porządkowe wspomnienia :)

Kochanym uśmiechniętym wędrolom z wędrykoli: Patrycji Kamili Kuczyńskiej, Patrycji Porysiak, Luizie Rzadkowskiej, Elizie Kowalskiej, Asi Krzyżanowskiej, Kasi Kupis, Gosi Chusteckiej, Dudzi, Ani Cyran, Basi Chruściel, Eli Jarosińskiej i Kasi Jesionowskiej.

Dedykacja i tytuł dzisiaj. A zdjęcie i notka jutro, muszę szanować swoje zdrowie i trochę spać....

Już jest "jutro". Dopisuję zatem obiecaną notkę:
Wiecie co, czasem fajnie jest robić porządki :) Wywalić wszystko z biurka i przeglądać każdy papierek. Co prawda męczące to jest i zabiera mnóstwo cennego czasu, ale... znalazłam wczoraj tyle fajnych rzeczy! To znaczy - one same w sobie już mi się do niczego nie przydadzą. One przypominają. Przypominają te niezwykłe chwile, kiedy zwyczajne sytuacje stawały się nadzwyczajne... :)

I tak znalazłam wczoraj to:

Wędrole już wiedzą o co chodzi i pewnie już się śmieją :)

Dzień XXXII. Kubek z uśmiechami słucha narzekań

Eli Jarosińskiej

czekam aż mi Ela wyśle zdjęcie. Bo wreszcie udało nam się umówić na herbatę w kubku z uśmiechami. Co prawda w końcu był to sok, ale najważniejszy był kubek, więc wszystko się zgadza :).

A ile on naszych narzekań wysłuchał! Na to harcerstwo, na tych kochanych ludzi co nie odpowiadają na żadną formę kontaktu i jak przez nich się odechciewa. A jeszcze tyle innych problemów...

Ale chyba nam się lepiej obu zrobiło :) bo kobiety tak mają, że muszą się wygadać...
Dlaczego dopiero teraz to piszę? ten dzień, oczywiście? bo dopiero mam chwilę wolnego... a jeszcze muszę opisać dzisiejszy. już wiem co będzie!

Jest i zdjęcie:



A obiecany post "nie chcę oszukiwać" znów przekładam na przyszłość...

Uśmiechy! :)

czwartek, 22 maja 2014

Dzień XXXI. Wracam na dworzec

Gosi Berent

matura za nami, życie przed nami. Czyli mam wreszcie czas wrócić na dworzec grać :) w sumie to jest bardzo fajne. Stęskniłam się trochę...
chociaż dzisiaj nas straszne gardła bolały i w ogóle wszystko wysiadało. Ale wróciłyśmy :).

Jutro wstawię zdjęcie naszej super kartki :).

A Gabi do nas przyszła, żeby nas zobaczyć, bo nie mogła dziś z nami śpiewać. To było bardzo miłe :).

Stanowimy lokalną atrakcję dla taksówkarzy. Zabawne to jest :).

Jutro też śpiewamy. O ile nie okaże się, że zaniemówiłyśmy obie... :)

A zapowiadany na dziś post będzie jednak jutro.

Dzień XXX. Na wieki tajemnicą

Komuś.

Dzień trzydziesty na wieki pozostanie owiany tajemnicą. Nie będzie zdjęcia, a i opis będzie dosyć zagadkowy. Czemu? Bo nie wszystkim, co się w życiu zdarza od razu się należy chwalić wszystkim w internecie...

Dzisiejszy dzień był...dobry. Udało mi się nie zmarnować pierwszego dnia wakacji.Bardzo mnie to cieszy. Chciałabym, żeby tak było do końca. Cieszyłam się dziś...z różnych rzeczy. Z batiku, z krótkiego ale jednak spotkania z Ewą i z tego, że mogę jej teraz pomagać :). Z tego, że rano tak bardzo dowiedliśmy, że MATWOS to nie klasa a stan umysłu...szkoda tylko, że przez to się nie wyspałam. Z drugiej strony dzięki temu wcześnie zaczęłam dzień i mogłam więcej zrobić.
Te wakacje są strasznie pracowite. Ledwie wyrabiam z czasem :). Ale przynajmniej robię to, co chcę...hehehe chociaż mi nie starcza czasu.

I mogłabym wstawić zdjęcie, jak robiłyśmy batiki.
Ale nie to mnie dzisiaj najbardziej ucieszyło. Zresztą, zdjęcie batiku będzie jak skończymy, za parę tygodni. Cierpliwości.

środa, 21 maja 2014

Dzień XXIX. Kiedy rodzina Ci robi najbardziej niespodziewaną niespodziewajkę...

Rodzince :)

PO MATURACH.
Mam WAKACJE.
Wszystkim pamiętającym o mnie serdecznie dziękuję.
Swoją drogą, nie wiedziałam, że aż tyle osób się interesuje moim życiem.

Umówiłam się na wczoraj ze znajomymi, a tam... rodzina!
No i nikt nie robił zdjęć, bo po co. Więc zdjęcia niespodzianki wyskakującej z każdego kąta mieszkania Majów nie ma.
Za to jest niespodzianka od Heleny - obraz:

Helena O., lat 7(Maja, popraw, bo nie wiem! i niech Hela sprawdzi w zielniku co to za kwiat, bo jestem ciekawa).
Namalowała specjalnie dla mnie. Jeszcze chyba nikt nigdy nic dla mnie specjalnie tak nie namalował (nie licząc pojedynczych rysunków "na szybko"). Czuję się wyróżniona.
Wróciłam do domu po północy, więc wstawiam dziś. Ale dostałam wczoraj :)
Uśmiechy! :)

poniedziałek, 19 maja 2014

Dzień XXVIII. Ach, to dzieciństwo!

Magdzie znów, a co! :)

Dlaczego nie ma placów zabaw dla dorosłych? Czemu wstęp jest dla dzieci do 11 lat?
Przecież się tak genialnie bawi!!! :)

Ach, te wspomnienia z tamtych lat... :)




Uśmiechy! :)

niedziela, 18 maja 2014

Dzień XXVI. Kolejka jak za PRL-u
Dzień XXVII. Nepal W Akcji 2014

Magdzie! :)

Dwa dni w jednym. Wszystko przez tę noc muzeów, stanie w kolejce, wielkie hece ze zdjęciami... wszystko się przesuwa!
Została mi jeszcze jedna matura. Najgorsza. Znaczy, najlepsza. Historia. Najlepsza, bo lubię, najgorsza, bo nie umiem. No cóż... zobaczymy jak to w końcu wszystko wyjdzie. No ale że to już we wtorek to nie chciałam zarywać całej nocy w weekend... i się umówiłam z Magdą, że pójdziemy tylko do Muzeum PRL-u.

...Praga, ul. Grochowska, idziemy sobie, szukamy, aha, trzeba obejść bo wejście od innej strony, a tam...kolejka jak za PRLu! Wszyscy warszawiacy się umówili, że pójdą akurat tu! (no, może jednak połowa, do Wedla też była straszna kolejka, mijałyśmy po drodze ;)). Fajnie było! Wreszcie był czas, żeby pogadać. 2 godziny. Achchchch...! :) dobrze, że w dobrym towarzystwie ;). Co prawda przed nami stały bardzo niemiłe panie, które w dodatku przez prawie cały czas stania w tej kolejce dbały o to, żeby wszyscy poumierali na nowotwory. A odejść 5 metrów to problem. Echch... Ale stało się fajnie, a potem wreszcie się doczekało i zwiedzanie trwało tak gdzieś 20 minut.

Bo Muzeum PRL jest świeżo otwarte, malutkie bardzo, nie do końca ogarnięte. Ale kupiłyśmy w pustym barze "orenżadę" i było super. Zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem się nie urodziłam w PRLu, bo klimat mi przypominał bardzo moje dzieciństwo :) i była maszyna do szycia, taka szafkowa! Ale super :)



A dzisiaj, dzień XXVII. Nepal W Akcji.

https://www.facebook.com/nepalwakcji2014

To jest genialna sprawa. Wolontariusze jadą do Nepalu na wolontariat. Będą budować kaplicę. W zeszłym roku zbudowali szkołę. Strasznie fajnie :) a dziś był u nas w parafii kiermasz misyjny i się postarali, jedzenie regionalne i handmade w indyjskim klimacie i w ogóle, suuuper :)
I można było sobie zrobić zdjęcie w małpiatym plakacie.



Uśmiechy! :)

piątek, 16 maja 2014

Dzień XXV. Kawusia

Tacie :), który opracował...a w każdym razie przekazał ten wspaniały rytuał parzenia kawy.

Nie mam zdjęcia, bo nie pomyślałam, że można je zrobić :> zapomniałam.
Ale kawa w południe w taki deszczowy dzień jest super :D

I w ogóle, dzień był fajny.
Dostałam 17 stron źródełek z dwudziestolecia międzywojennego na weekend przedmaturalny <3
Byłam na końcówce koncertu Luxtorpedy. I było super! Szkoda, że tylko na końcówce. No cóż, trzeba będzie wyczaić kolejny koncert i tyle... ;)

No i tak. Fajnie. Ta pogoda taka usypiająca i chamska, ale póki nie za długo tak jest to spoko :)

Uśmiechy! :)

czwartek, 15 maja 2014

Dzień XXIV. Wyścig strusi

Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, która tworzy zestawy.
i MATWOSom (to już jakaś tradycja): Emilii, Rudej, Małemu i Kubie.


Przychodzę na maturę ustną z angielskiego, stresuję się dość, ale radość wczorajsza jest nieprzyćmiewalna, więc żyję. Rozmawiam z moimi kochanymi matwosami, jak to dobrze, że są, to da się jakoś z tym stresem żyć :).

Czemu się stresowałam? Bo po polsku przynajmniej umiem zmyślać i improwizować, więc w razie awarii i tak będę coś mniej lub bardziej mądrego mówić, a po angielsku...
Losuję zestaw. 37.

Woooooow...
No nie wierzę. Co za obrazek. JAK SĄ STRUSIE?! Tak, tak, to właśnie ten obrazek na górze. Taki właśnie miałam opisać. Dokładnie to zdjęcie. Achchchch...kocham CKE już widzę, jak pięknie zdaję. No ale dobrze, opisujemy: "Na obrazku widać trzech chłopaków, którzy jadą na jakimś rodzaju ptaków, których nie umiem nazwać po angielsku. Pewnie jest to wyścig, pewnie w Australii, dwóch ma szare T-shirty, jeden żółty... pewnie wygra ten z czerwonymi butami..."
Kosmiczny ten obrazek. Dało radę. Równie pięknie jak polski. Ach, dumnam. Jeszcze tylko historia we wtorek...
...rozmawiałam z panem P. Mówił, że przez te 4-5 dni jeszcze się można przecież dużo nauczyć. Niektórzy dopiero teraz zaczynają...

Ruda, do boju, nauczymy się, będzie dobrze :) Emilia, pamiętaj o żółtym Kubusiu! :D (marchew, jabłko, banan ;))

Haha, fajne te matury. Jak dobrze, że zaraz się skończą.
Uśmiechy! :)

środa, 14 maja 2014

Dzień XXIII.2 AaaaaaaaaaaaaaaaaaaA

Komuś. A właściwie trzem osobom. Kochanym bardzo.

Nie mam zdjęcia. Nie szkodzi.
Dzisiejszy dzień jest absolutnie przewspaniały i przepiękny. Chciałabym jednocześnie tańczyć, śpiewać, grać, krzyczeć, drzeć się na całe gardło, ŻYCIE JEST PIĘKNE.

I nie mogę powiedzieć, dlaczego. Jedyne moje zmartwienie.

Piosenka na dziś.


Boże, "umieram" ze szczęścia. To straszne, ja chcę jeszcze żyć! :)))

Dzień XXIII. Noe

o. Adamowi Szustakowi OP (dominikanin!)


W zasadzie rysunek choć dzisiejszy to inspirowany wczorajszą konferencją. Ale dziś też cieszy, i wiem, że mur-beton wieczorem też się będę z Noego cieszyć. A że późno wrócę do domu, to już nie zdążę napisać :> więc piszę teraz :)

To jest Arka. Arka Noego. W której Noe chodził z Bogiem.
W zasadzie - co ja tu będę pisać. Rysunek jest właściwie dla mnie i jest jednym wielkim skrótem. Ale - polecam posłuchać. Chociaż trochę trwa... http://www.langustanapalmie.pl/noe-czlowiek-ktory-chodzil-z-bogiem.

Zweryfikowałam liczbę ludzi w kościele, bo wczoraj byłam w środku a nie w przedsionkach. Matko, jakie tłumy. Fajnie :)

O Noem będzie więcej później. Może dopiero po maturach. Poczekacie, prawda? :)

Uśmiechy! :)

wtorek, 13 maja 2014

poniedziałek, 12 maja 2014

Dzień XXI. Mistycyzm, synestezja i sensualizm, czyli jak zdałam maturę ustną z polskiego

Temu drugiemu Panu z Komisji, który mi pomógł zdać :)
Oraz znów - MAT WOSom najlepszym na świecie, bo czekali ze mną aż do ostatniej chwili, chociaż maturę mieli już zdaną i mogli sobie iść do domu. Albo w plener. Albo gdzie indziej. A czekali i wspierali :)

Ustny polski był fajny.
Przez pierwsze 15 minut.
Mówiłam swoją prezentację, temat lubię, bo motyw gór w sztuce, bo pisałam z poetami, bo wiem, co mówię, to śpiewa mi w myśli...
Było tak fajnie.

A potem...:
- Wspomniałaś o romantykach (faktycznie, powiedziałam o nich aż JEDNO zdanie. Trzeba je było jednak skreślić...). Czy możesz powiedzieć w jaki sposób góry pomagały im w osiągnięciu przeżyć mistycznych? Chciałbym, żebyś wyszła od definicji mistycyzmu.
...aha.
To proste pytanie.
No. Zupełnie jak pan D.Z. na ostatnich polskich. Nie powiem...
Ja wiem, że proste, ale jak człowiek się stresuje to wszystkie pytania są trudne.

(...) pytanie od drugiego Pana było bardziej na temat i było prostsze. Powiedziałam, ładnie, super, będzie dobrze...a figa z makiem.

niedziela, 11 maja 2014

Dzień XX. Wszędzie znajomi

Aleksandrowi Kuryłowiczowi.
Czyli - Szopenowi.



Poszłam na rekolekcje akademickie do siebie, do jezuitów. Ale głosi dominikanin :) o. Adam Szustak.

Spóźniłam się, bo na Mszy już wcześniej byłam, trzeba było doczekać na początek deseru na imieninach Cioci... no i weszłam na kazanie dopiero. Kościół nie wiem, chyba pełen, nie widziałam, bo przy wejściu stało tyle ludzi, że nie chciałam się przeciskać.

A ilu znajomych! :)
Kuba, strasznie dawno go nie widziałam.
Oskar, z Wrocławia. Albo jego sobowtór. Ale naprawdę! Nie udało mi się spotkać wzrokiem, latać i szturchać mi się nie chciało, więc nie sprawdziłam. Ale...
A na koniec jeszcze Szopen.

I mówi mi, że tydzień temu w podobnych okolicznościach spotkał Emilię.

Śmieszne to. Zaraz się okaże, że można przy dobrych wiatrach spotkać połowę matwosu :)

...a potem się jeszcze spytał który dziś happy day. Zdumiałam się. Ktoś to czyta, naprawdę? :D Haha, fajnie :)

Uśmiechy! :)

sobota, 10 maja 2014

Dzień XIX. Kółko graniaste

Dziewczynce z Tatusiem

Nie mam zdjęcia :(
Ale ta dziewczynka była taka urocza! :)


Stałam sobie w kolejce do piekarni, przede mną jakiś Tatuś z córeczką...3-4 letnią chyba. A ta była zafascynowana Tatusiem:
-Tata tata tata tata...! Na ręce, na ręce!
Na to Tatuś tłumaczył, że zaraz weźmie zakupy, więc nie może jej wziąć na ręce.

A potem sobie śpiewała "Kółko graniaste, czworokanciaste..."

Kochana! I taka roześmiana :D

Uśmiechy

piątek, 9 maja 2014

Dzień XVIII. Luxtorpeda

Piotrkowi Tutturuttu


dostałam płytę Luxtorpedy! i koszulkę!
a 16. maja jest koncert! :)

i jest fajnie fajnie fajnie.

Dobrze, że kolejne matury odchodzą w przeszłość... już tylko 2 ustne i historia pisemna... :)

czwartek, 8 maja 2014

Dzień XVII. Odpoczynek

Panu Bogu, który daje odpocząć :)
i Karolinie za piosenkę :)
Patrz tak długo, aż zobaczysz żółty uśmiech :)
Mogłam odpocząć. Nareszcie. I to było dziś najfajniejsze.
A Karolina mi wczoraj wysłała piosenkę, posłuchałam dopiero dzisiaj...

-Kto pierwszy mówi kocham przegrywa!
-Kocham! :D
...jedno z miliona wspomnień z czwórki - z ostatnich letnich magisowych rekolekcji... jak fajnie to sobie przypomnieć :)

Piosenkę można znaleźć tu - do wczoraj znałam tylko to zdanie "Kto pierwszy mówi kocham przegrywa" - nawet nie wiedziałam, że ta piosenka jest :) 

Uśmiechy! :)

środa, 7 maja 2014

Dzień XVI. можем начинать

Pani R. i Rudej


Dzisiaj obrazek, a nie zdjęcie, bo na maturę nie można nic wnosić oprócz dowodu, długopisu i chusteczek, więc zdjęcia nie mogłam zrobić...

Pilnowała nas pani od rosyjskiego (pani R). Wszyscy się jej boją, zwłaszcza ci, których uczyła :> Jak zmieniałam szkołę z powrotem i wiedziałam, że to ona mnie będzie uczyć rosyjskiego...też bałam się strasznie. Już aż tak stresująco nie było jak w gimnazjum, bo trochę się nauczyłam przez pierwsze dwa lata liceum, ale jednak... jestem całkowicie w stanie zrozumieć ludzi, którzy na rosyjski reagują alergicznie.

wtorek, 6 maja 2014

Dzień XV. Perz, kaczki i jeleń piżmowiec

Gabrieli Prokop, znów! z którą się uśmiałam
i o. Bartkowi SJ, dzięki któremu miałyśmy powód do niecodziennej radości :)






Przepraszam za taki dziki układ zdjęć, ale nie mam czasu ich ładnie ustawić. Żadne z nich nie jest moje, ale nie dało się zrobić zdjęcia temu, co mnie ucieszyło, bo było to "pomyślcie" albo "przypomnijcie sobie" tudzież "wyobraźcie". Nie umiem robić zdjęć moim myślom, wybaczcie :) Wybaczcie również to, że dzień XV jest dzisiaj, ale wczoraj szłam wcześniej spać, bo matura, i nie zdążyłam :)

Wczorajszy dzień był... bardzo dziwny. Wahanki nastrojów takie, że...aaaa, nie lubię aż takich. W ogóle ich nie lubię, a coś takiego mnie wnerwia już nieskończenie. No, ale już tamten dzień się Bogu dzięki skończył, i miał radosny akcent - nawet trzy. Perz, kaczka i jeleń piżmowiec.

Dlaczego? Od początku.

poniedziałek, 5 maja 2014

Dzień XIV. Prezent najlepszy na świecie ;)

Zuzannie :)

Zdjęcie jak zwykle w genialnej jakości :)
Prezent najlepszy na świecie, ale nie dla mnie a dla Zuzi właśnie. I może nie taki najlepszy na świecie, ale cóż poradzić, sama chciała :).

Zeszyty. Zeszyty z notatkami (lub ich brakiem) z lekcji polskiego. Skoro już po (miejmy nadzieję) zdanej maturze, to można się nimi podzielić :)
Zeszyty, których największą wartością są cytaty nauczycieli, pani V.C. i pana D.Z., na marginesach.
Zeszyty, do których może i zaglądałam tuż przed klasówką - tylko czy coś pomogły? A na pewno nie zajrzałam do nich ucząc się "do matury". Teraz szukając ich odkryłam, że w zasadzie odkąd mi się zeszyt "skończył" to go nie widziałam aż do dziś ;p

Ale co tam. Pięknie zapakowane. I z listem, który może dość niską jakość zeszytów wynagrodzi ;)

A matura?
Ach ten stres, kiedy dowodem rozpieczętowujesz zaklejony arkusz, otwierasz, i właśnie w tym momencie się okazuje, czy masz szanse napisać wypracowanie czy nie - czy znasz lekturę czy nie. Potop. Jak dobrze, że to lubię i czytałam chyba nawet dwa razy. Albo i trzy...
co nie zmienia faktu, że temat pod tytułem "Żołnierskie emocje bohaterów Potopu" jest niesamowicie abstrakcyjny i mogli wymyślić fajniejszy.

Dziękuję (po raz pierwszy) wszystkim, którzy mnie duchowo, mentalnie i nie wiem jak jeszcze wspierali przez te 3 godziny i w ogóle teraz, w tym jakże stresującym i gorącym czasie. Kochani jesteście bardzo :)

Uśmiechy! :)

niedziela, 4 maja 2014

Dzień XIII. Rower, spacer, łazienki, Powozownia

Mamusi, znów :)


Wyspałam się dzisiaj. Bo trzeba się wyspać dwie noce przed maturą - w noc przed egzaminem można cierpień na bezsenność (to chyba nie ja...), więc trzeba się wyspać już wcześniej. Po czym obudziłam się i pierwsza myśl "Jutro matura".
DZIEŃ ZEPSUTY.
Przekręciłam się na drugi bok i zasnęłam z powrotem :).

sobota, 3 maja 2014

Dzień XII. Chlebuś

Mamusi! :)



Mama upiekła chleb. Dużo chleba. Jest przepyszny, pięknie pachnie i mmm... tyle szczęścia! :D

Koniec. Uśmiechy! :)

piątek, 2 maja 2014

Dzień XI. Wieści z Sudanu

ojcu Tomkowi, który tam właśnie jest :)


Chciałam dodać screena z fb, ale nie wiem, na ile to jest legalne, a nie chcę naruszać zasad prawa ani prywatności. Zatem - macie mapę Sudanu Południowego, Afryka. źródło: mapy google
Ojciec Tomek jest w Sudanie Południowym na misjach. Pamiętam jak parę lat temu na IDMach (IDM - Ignacjańskie Dni Młodzieży - przyp. autorki) mówił, że właśnie wyjeżdża.

Teraz jest tam wojna. Straszna, pochłaniająca coraz więcej ofiar. I też wojna domowa między plemionami Dinka i Neuru. Jak się skończy (o co się bardzo modlę) to bym chciała tam kiedyś pojechać na wolontariat. Bo póki się nie skończy to nie mogą go tam utworzyć... :(

Ale. Dzień XI. Dzisiaj sobie właśnie czytałam na fejsie notki-relacje o. Tomka stamtąd. Bardzo fajnie się czyta. Sadzą roślinki, żeby było co jeść, uczą Dinków hodować bydło lepiej, bardziej nowoczesnymi metodami, żeby było wydajniej... a to trudne, bo na 40 kursantów chyba 5 umiało pisać w języku Dinka. Nie mówiąc o angielskim... niesamowite to wszystko jest. Zupełnie inny świat.

Chciałabym tam kiedyś pojechać. Ech...może się uda. Boże, daj pokój Twoim dzieciom!

Uśmiechy! :)

PS Nie wiem, czy wszyscy zaglądający tu wiecie o tym, że od końcówki grudnia mój blog istnieje również na tym okropnym czymś, czyli FEJSIE. Możecie polubić, jak chcecie :) O tu właśnie kliknąć, a potem kliknąć "lubię to!" albo "like it" albo to samo w jeszcze innym języku :) uśmiechy! :)

czwartek, 1 maja 2014

Dzień X. Mój przyjaciel Bank(o)

Magdzie Żychlińskiej :)
i Williamowi Shakespeare'owi, który nam dostarczył tak niecodziennego powodu do radości :)



Taka piękna majówka, a my siedzimy i się uczymy! Napisałam zatem do Magdy, czy może wybrałaby się na spacer z lekturami na polski. Zgodziła się.

Pole Mokotowskie. Siedzimy, rozmawiamy, powtarzamy, omawiamy wydarzenia dni minionych (tych ostatnich, przecież TYLE się nie widziałyśmy! Od wczoraj!), wcinamy paluszki. Spotkałyśmy znajomego (dlatego mamy zdjęcie) i też trochę na temat od matury odbiegł... ale co tam ;)

Przypominamy sobie Makbeta. Streszczenie: Makbet ze swoim przyjacielem Bankiem. I wpadłyśmy w nieopisaną wesołość. "Mój przyjaciel Bank". No, czy to nie jest śmieszne? :)

Matura to bzdura! :)

A potem jeszcze siedziałyśmy u mnie i piłyśmy melisę. Bo przecież na maturę trzeba być spokojnym. Tym sposobem omówiłyśmy lektury od starożytności do oświecenia. Czyli wszystkie najważniejsze i najdłuższe nam jeszcze zostały... ale co tam. Najważniejsze, to że spędziłyśmy razem czas, a nauka też trochę poszła do przodu :)

Uśmiechy! :)