środa, 16 lipca 2014

Dziura?!

Wygląda na to, że w 100happydays na moim blogu zrobi się dziura.

Ostatni opisany dzień to sobota. Mamy środę. Wyjeżdżam dziś, nie mam czasu opisywać ostatnich 4 dni. A jak wrócę na ten prawie miesiąc to... to nawet nie liczę, że będę pamiętać, co się działo przed wyjazdem. Jasne, każdy dzień miał swoje dobre strony, ale...czy ja je będę pamiętać? Pewnie nie.

Za to gdzieś we wrześniu pojawią się krótkie notki z podróży. Z obozu życia :). Na szlaku z pewnością zdarzy się dużo przygód. Trochę się ich boję, ale im bliżej wyjazdu tym lepiej :). Będę je sobie gdzieś opisywać w miarę na bieżąco :).

Czekajcie z utęsknieniem ;).

Uśmiechy :)

niedziela, 13 lipca 2014

Dzień LXXXI. Niespodziewane spotkanie

Agacie

Nie ma to jak spotkać kogoś, kogo się widziało przelotem na obozie 4 lata tamu. Zostać rozpoznanym. Rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać, bo zdajemy na te same studia.
Po czym dowiedzieć się, że jest to siostra przyjaciółki mojej przyjaciółki. Którą to przyjaciółkę przyjaciółki ja też znam.
I swoją drogą najpierw ją pomyliłam z tą siostrą bliźniaczką. No cóż... ;)

Tyle! Krótko! i na temat.

Uśmiechy

PS A dziś też jest super dzień. Rozwiązuje się TYLE problemów. I szykują się mega wakacje! ;)

sobota, 12 lipca 2014

W 5 kg na 3,5 tygodnia (dzień 80?)

A sami sobie zgadnijcie, komu.

Brzmi znajomo? Pierwsza część tej przygody zaczęła się rok temu... Megabestseller roku 2013, najwięcej razy wyświetlony post ;). Z tym, że... wtedy było na 2 tygodnie. 

A teraz jest na 3,5. Tygodnia. Za granicę. Na obóz. Wędrowny.
W 5 kg. Kilogramów.
5 kg = 5000 g. Czyli lekka bluzka, ważąca 100 g to 2% wagi plecaka. Czyli śpiwór to jakieś 16-20% (nie chce mi się liczyć).

piątek, 11 lipca 2014

Dzień LXXVIII. Ignacy Piotr Legatowicz
Dzień LXXIX. Rodzinka :)

Dzień 78.

Siedzę sobie w Bibliotece Narodowej, czytam Psychologię uśmiechu Szaroty, a tam... cytat z mojego pradziadka! No, kto by się spodziewał! :)

"W towarzystwie miej twarz wypogodzoną, nie zaś ponurą i posępną, abyś płaczącą i bolesną fizyonomią drugim humoru nie psuł. W towarzystwie nie nudź ludzi opowiadaniami o twych chorobach, dolegliwościach, boleściach, a raczej spowiadaj się z tego lekarzom" Ignacy Piotr Legatowicz, Dawna przodków naszych obyczajność.

Dzień 79.

Aż się zdziwiłam.
Nie lubię spotkań rodzinnych. Tych "oficjalnych".
Z zasady.
Siedzi się.
Jest nudno.
Poleci jakiś głupi żart.
Tylko dekoracja jedzeniowa na stole się zmienia.
Polskie narzekanie.
Świat jest taki beznadziejny.

wtorek, 8 lipca 2014

No to nadrabiamy... dni LXXII-LXXVII

Dzień LXXII. ?

A żebym to ja teraz pamiętała, co się wtedy zdarzyło! I jeszcze w dodatku dobrego! W czwartek szykowałam się do wyjazdu do Gdańska z Gabi. Ale to tylko wieczorem. A co robiłam wcześniej? Szczerze mówiąc - nie pamiętam. Pewnie marnowałam czas. Usiłowałam odpocząć w wakacje :).

Dzień LXXIII. Czy do twarzy mi w takim kapeluszu?


Spacerując po Gdańsku natknęłyśmy się kilka razy na admirałowych przebierańców. Spytałyśmy, kiedy się będą bić, bo to wyglądało na przygotowania do jakiejś ciekawej inscenizacji. Jutro o 20. No dobrze, a można przymierzyć kapelusz? Można :)

Powiedziałabym, że z tą kokardką to całkiem kobiecy. No i ogólnie ładny i fajny ;)

Dzień LXXIV. Wsiadając do losowej komunikacji w losowym kierunku...

poniedziałek, 7 lipca 2014

A ci, którzy tańczyli...

"A ci, którzy tańczyli (zostali) uznani za szaleńców przez tych, którzy nie słyszeli muzyki"
Friedrich Nietzsche - jakkolwiek go nie lubię, to zdanie jest niesamowite...
G.

Tańczę. Tańczę i cieszę się życiem, a przynajmniej chcę... i wiem, że jak wreszcie ruszę swój leniwy tyłek, to będę. Tańczyć i się cieszyć. Ale ludzie nie zawsze to rozumieją. Oni nie słyszą muzyki...

Czasem słyszę muzykę i tańczę, tańczę z życiem bez końca, bo tylko tak potrafię żyć, gdy ją słyszę. I cieszę się każdą chwilą, każdym promieniem słońca, każdym oddechem i słowem, każdym spotkanym człowiekiem...

czwartek, 3 lipca 2014

Dzień LXXI. Coraz dłuższy ten basen...

...temu panu z basenu :)

No myślałam, że dziś znów będę musiała pisać o bibliotece i martwiło mnie to o tyle, że o bibliotece już było...Ale nic z tych rzeczy! Wcale nie muszę!

Poszłam na basen dalej bić rekord-już jest cztery, słyszycie te fanfary? ;) oprócz tego że był tłok nie z tej ziemi to zdarzyło się parę przyjemnych rzeczy :). Pływałam sobie z takim panem na torze i co jakiś czas sobie rozmawialiśmy.
- Proszę, niech pani płynie - powiedział uprzejmie, nie wiedząc, że ja po jednym basenie kraulem na brzuchu mam zadyszkę jak stąd do Krakowa i muszę odpocząć. I tak jest nieźle, że ten jeden basen przepływam...

chwilę później...
-coraz dłuższy ten basen się wydaje... - jej! nareszcie ktoś, kto patrzy na tę wodę tak jak ja: udało się przepłynąć bagatela 25 metrów, alleluja, ale jestem dzielna... chociaż właściwie...Nie... teraz już tak nie jest. Już jeden basen nie stanowi wyzwania. Dwa -jeśli kraulem na brzuchu-to owszem. Ale ubawiłam się :)

...jeszcze chwilę później:
-ile już pani ma?
-Nie wiem, nie liczę, bo po co...
-ja to zawsze liczę, bo każdy basen to sukces!

Fajne podejście. Ja zawsze chcę liczyć, ale zaczynam myśleć o czym innym i się gubię w liczbach. Taka ze mnie genialna matematyczka...

wtorek, 1 lipca 2014

Dzień LXX. Jak wytresować smoka i jak biję rekord

Gabi i Lidce :) (Gabi, powiedz Lidzi!)

Ależ to jest fantastyczne czasem pójść na film, który niby jest dla dzieci. Poszłam z Gabi na "Jak wytresować smoka 2". I bardzo mi się podobało, zresztą tak jak pierwsza część. I wygrałam, bo pół godziny przed końcem obstawiałyśmy z Gabi zakończenie - szczęśliwe czy nie. I wygrałam. Nie powiem, jakie, bo
nie będę spoilerować.

I biję rekord w chodzeniu ileś dni z rzędu na basen. Nauka sprzyja, bo ileż można się uczyć. Przerwa mile widziana :). A poza tym teraz lato w mieście, więc przez codzienny basen nie zbankrutuję :). Może dzięki temu za 2 tygodnie na obozie moja kondycja nie będzie w stanie absolutnie tragicznym... I kręgosłup nie będzie w stanie absolutnie tragicznym... takie tam, marzenia ściętej głowy.

No więc byłyśmy na basenie z Gabi i jej młodszą siostrą, Lidką. I było super, i się ganiałyśmy i zjeżdżałyśmy ze zjeżdżalni (o, to na pewno świetnie poprawia kondycję) i się ścigałyśmy i w ogóle. No, fajna zabawa :D

...a rekord jak rekord. Na razie jest 3. Ja wiem, że to niedużo, ale to o całe 200% więcej niż zwykle. A jutro będzie cztery, w czwartek pięć... no w weekend zobaczymy jak to wyjdzie, bo wyjeżdżam. Ale w Gdańsku są baseny przecież... ;)

Reasumując (mądre słowo!), polecam film :)

Dzień LXIX. I znów do nauki!

Brzmi strasznie i złowróżbnie. I za nic nie kojarzy się z czymś, co miało by sprawiać radość. W dodatku tyle radości, żeby się dostać na 100happydays.

A jednak to możliwe.

Znów do nauki!

Ale wiąże się z tym kilka miłych rzeczy.
Wreszcie założyłam sobie kartę w Bibliotece Narodowej, sobie tam siedzę, czytam i zostałam wielką fanką tego miejsca. Bo to jest super! Niemal wszystkie książki, jakie tylko są, wystarczy kliknąć 'zamów' i po 45 minutach jest. A można kliknąć z domu. I od razu jak się przyjdzie to już są gotowe i czekają.