poniedziałek, 30 czerwca 2014

Cały tydzień leci hurtem!

Echh już nie mam cierpliwości każdego dnia osobno opisywać, jak mam tydzień zaległości...

Dzień LXII. Heja ho, wakacje! :)

Ten dzień był bardzo przyjemny. Udało mi się zrobić chyba wszystko z tego, co zaplanowałam...z tego prostego powodu, że oprócz wyspania nie zaplanowałam nic.
Więc wyspałam się, Magda mnie obudziła telefonem chwilę przed 12, bo chciała adres :)

Achhh i zyskałam przepiękny kapelusz! :)


Dzień LXIII. Dzień jak co dzień

piątek, 27 czerwca 2014

Dzień LXI. Wybieramy delegatów!

Karolinie Olejak za przewspaniałe zajęcia :)

Ale mega.
Wkręciłam się w demokrację.
Niemożliwe.

Ale tylko w wymiarze harcerskim. I u bab, bo u facetów to za bardzo w politykę wchodzi.
Te wybory wszystkie. Delegatów na Zjazd.

Ale od początku.
Będziemy instruktorkami, co nie? Więc będziemy mogły wybierać delegatów na Zjazd ZHR. Więc dobrze by było się dowiedzieć, jak to wygląda.

I miałyśmy super zajęcia interaktywne. Wybierałyśmy prezydium, komisję skrutacyjną, zgłaszałyśmy kandydatki, słuchałyśmy i wymyślałyśmy, co możemy na tym Zjeździe jako kandydatki zrobić...
...i było bardzo fajnie :)

KONIEC.

A wieczorem KOMĘDANTKA CHORĄGWI do nas przyjechała i miała specjalnie dla nas zrobione MUFFINKI.
Mniam :)

Radośnie! :)

Dzień LX. BURZA!

Oldze Kowalczyk :)

Na Burzy grałyśmy w burzę.
Czyli Maja nam przygotowała malutkie karteczki z naszymi imionami i zadaniami, które mamy zrobić. I je losowałyśmy. I musiałyśmy spowodować, żeby ta wylosowana osoba to coś zrobiła. I wtedy się krzyczy BURZA.

Na przykład - Olga napije się herbaty z mlekiem.

To ja wylosowałam.
Strasznie mi było przykro, bo ja uważam, że herbata z mlekiem jest obrzydliwa...

Ale cóż poradzić! Gra to gra, zadanie to zadania! Do dzieła :)

Dzień LIX. Instruktorki na imprezie :)

Hm. Może tak jak wczoraj? BURZY najwspanialszej na świecie :)

Relacja. Już pisałam, że ma być nudno. Trochę żałuję, że nie napisałam jej od razu, bo teraz już o wszystkich nudnych rzeczach zapomniałam. Zostały w głowie same ciekawe. A i tak jest ich mnóstwo...!

Ogólnie to straciłam tam poczucie czasu. Więc możliwe, że część opisywanych niżej zdarzeń zdarzyła się w piątek...

Więc tak. Rankiem poszłyśmy na Mszę. Bo Boże Ciało. Fantastyczny jest tamten kościół, taki niepozorny, ale jak na końcu śpiewałyśmy Modlitwę Harcerską, to normalnie ciary. Niesamowita akustyka. I ładnie śpiewamy :).
Ksiądz nas powitał przy ogłoszeniach. Cieszył się bardzo, że jesteśmy i ze smutkiem nam oznajmił, że "nasi kawalerowie jeszcze śpią o tej porze. Po ciężkiej pracy".

Dzień LVIII.2 Burza nadeszła

Post ten jest dość ścisłą kopią tego: http://czyboiszsieburzy.wordpress.com/2014/06/19/18-06-sroda/, relacji z kursu pwd z 18.06. Ale pisałam ją "siama", więc prawa autorskie wszelkie zachowane. Tu wersja bonusowa ;p

Dedykacja leci do: Magdy Lecz, Kasi Dobruckiej, Mai Budner, Karoliny Olejak, Asi Wysockiej, Martyny Mauer, Ali Turzańskiej, Ani Różyckiej, Zosi Demiańczuk, Oli Czerwonki, Olgi Kowalczyk, Ady Karpuć, Martyny Malenty, Olgi Semeniuk, Olgi Gąsiorowskiej, Gosi Smoczyńskiej, Magdy Mrozek, Klaudii Chmielewskiej, Dominice Gryciuk i Ani Rakowskiej. Czyli do wszystkich, którzy prędzej czy później na BURZĘ dojechali. Kolejność przypadkowa, poza tym, że komenda na początku :)

Środa, 18. czerwca 2014 roku. Godziny wieczorne. Burza zaczęła się po raz drugi, tym razem z impetem, żwawością i właściwym sobie chichotem. Tak, bo na poprzednim biwaku było owszem fajnie, ale mało śmiesznie i szalenie, i energicznie i "w ogóle". Teraz zaczęło się zdecydowanie lepiej :)

Relacja – cóż to jest? Sprawozdanie. Sprawozdanie powinno być nudne, a przynajmniej się nudno zaczynać. Po co? Żeby samo dotarcie do najciekawszej części było wyczynem, wszak lubimy wyczyny. Ale może zacznę już na dobre i na serio. I nudno.

Dzień LVIII. Nikola, pan TR i inne opowiadania...

Nikoli. i panu TR, niech będzie, uśmiechnęłam się, nie da się ukryć... :)

Młoda miała badania. W centrum zdrowia dziecka. Badania takie, że musiała na dwie doby pójść do szpitala. To ją odwiedziłam. Żeby jej smutno nie było. I żeby mieć okazję do odwiedzenia rehabilitacji. Starych dobrych kątów... :)

Młoda była w pokoju z Nikolą. Nikola ma 8 lat. Zainteresowała się moją książką, bo miałam książkę z obrazkami. "Jak mówić żeby dzieci nas słuchały i jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły". Więc poczytałyśmy obrazki razem. Było bardzo fajnie i śmiesznie :).

A potem, tradycyjnie, skoro już jestem na tym końcu świata, odwiedziłam rehabilitację :).
Mój Boże.
Pan TR jakoś tak sobie poprzestawiał pacjentów, żeby mu było wygodnie...
...ale chyba nie wszyscy ogarnęli jak mają przyjść i pięciu wesołych chłopaków lat 14 przyszło naraz.
Ależ Armageddon. Albo cyrk. Jak kto woli, bałagan nie z tej ziemi.
Bo żaden nie chciał wyjść.
Ani pójść na ogólno.

...chociaż temu ostatniemu to się w sumie nie dziwię... też by mi się nie chciało, hahaha :)

Uśmiechy! :)

Dzień LVII. Ojjjj....dzięki Tato! :)

Tacie :) i panom policjantom.

Gramy na Dworcu. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Nie raz i nie dwa przechodziła obok nas policja, straż dworca, ochrona i Bóg wie, co jeszcze.

Ale tym razem patrzyli jakoś tak...uważnie. Ci panowie policjanci. Naradzali się, naradzali...kurczę, coś jest nie halo.

Śpiewałyśmy akurat "Lepszy świat". Tam jest jeden wers o Tacie...zawsze wtedy o nim myślę. Tato, ratuj nas od policji...

Podeszli. Skąd jesteśmy? Z Warszawy. Pełnoletnie? Ja tak, Gosia nie. Mamy dowody tożsamości? Mamy. Oglądają mój dowód i Gosi legitymację... Nie uciekłyśmy znikąd? Nie. A gdzie jedziemy na wakacje?

...i zrobiło się już lepiej i luźniej...dzięki Tato :)
...nawet fajne takie przeżycie.

Uśmiechy! :)

wtorek, 24 czerwca 2014

Dzień LVI. Back Home Warsaw

temu małemu dziecku kochanemu

Od straszne długiego czasu wybierałam się na Back Home Warsaw. Wychodziło mi beznadziejnie, bo nawet jak miałam czas i chęć to zapominałam. Ale w poniedziałek, tydzień temu, wreszcie mi się udało!

Nie obyło się rzecz jasna bez komplikacji w ostatniej chwili, bo musiałam jeszcze wysłać zaliczenie na kurs wychowawców, i pisałam je po południu, i się nie wyrabiałam z czasem i w ogóle... Ale się udało. Nareszcie! :)

I było bardzo fajnie.
I był tam taki mały chłopczyk. Zaprzyjaźniliśmy się.
Próbowałam mu tłumaczyć, że "to białe w złotym" to Największy na świecie, chociaż taki mały. Że to Jezus.
Średnio mi wychodziło. Stwierdził, że go wrabiam, bo przecież Jezus jest w niebie, a nie tutaj.

I w ogóle. Fajnie nam się rozmawiało. A wszystko zaczęło się od tego, że lubię się uśmiechać do małych dzieci. Bo one odpowiadają na ten uśmiech. Matko kochana, on był taki szczęśliwy! Normalnie Boże szczęście w oczach. Tak lubię na to patrzeć...

Zdjęcie jest z jakiegoś poprzedniego BHW, bo z tego jeszcze nie ma... :)
Uśmiechy :)

Dzień LV. Działa wszystkimi drogami.

Z dedykacją i podziękowaniem dla Najwyższego...

Kursu wychowawców dzień trzeci i ostatni. Kręgosłup umiera, już dawno tyle nie siedział, a nie lubi tyle siedzieć. Jeszcze te krzesła... o mamuniu.

Ale od początku. Kurs miał być 10-21. Wkurzało mnie to, bo chciałam wieczorem pójść na 19:30 na Mszę, bo była oficjalna zmiana duszpasterza akademickiego. I chciałam być. No ale cóż poradzić...
...sprawdziłam sobie w sobotę, gdzie na Starym Mieście jest Msza o 8.30...
...i nastawiając budzik o niej zapomniałam. Więc obudziłam się o 8.30 i 10 minut później sobie przypomniałam, że chciałam właśnie już być na Starówce...
...gratulacje Marcysiu. To teraz nie zdążysz nawet na kawałek tej Mszy o 19.30. Ani na herbatę w duszpasterstwie, bo pójdziesz po kursie na ostatnią Mszę w mieście. Gratulujemy.

"Panie Boże, zrób coś z tym, ja tak nie chcę, ale ze mnie sierota, no zrób coś".

...w sumie nawet nie pomyślałam, że da się z tym coś sensownego zrobić.
A sposób jak się okazało był. W sumie w sobotę skończyliśmy z godzinkę przed czasem...ale dwie? To będzie trudne...

Dzień LIV. Nie ma bardziej szczerej miłości niż...

Kindze Jaszewskiej :)

Kursu wychowawców ciąg dalszy...
Mieliśmy zajęcia z policjantem, jedno z pytań z publiczności dotyczyło tego, czy w takiej a takiej sytuacji rodzice dziecka mogą wychowawcę o coś oskarżyć.
I pan policjant powiedział, że oskarżyć można każdego o wszystko. Że on nawet może teraz oskarżyć biuro organizujące szkolenie o to, że nie ma pączka, a on jest głodny o lubi pączki.
Tylko że nie ma sądu, w którym by tę sprawę wygrał.
Drobnostka.

I akurat to rzuciło nam się w pamięć. Mnie i Kindze. A potem...

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Dzień LIII. Uwaga, proszę państwa

Zaległości się nadrabiają! :) część jest napisana i czeka na zdjęcia, część nazdjęciowana i czeka na napisanie... :) dobrego czytania :)

Panu Arturowi. I Kindze. I państwu po lewej...

Kurs wychowawców czas zacząć. Piątek, godzina 18. Będzie nudno. Mama się ze mnie śmiała, że wcale nie, bo znajdę sobie coś do liczenia (w rodzaju "oględnie mówiąc" lub "odgrywać rolę").

...Nawet nie wierzyłam, że aż tak będzie miała rację.

piątek, 13 czerwca 2014

:)

Test systemu :)

Dzień LI i LII. Duch Święty zstępuje

Duchowi Świętemu :)
i Gabrysi. Prokop :)

Ale super.
Bierzmowanie to cudowna rzecz.
Cieszyłam się jak dzieciak.
Chyba nawet bardziej niż na swoje.
Nie wiem czemu.
Chyba jednak jest tak, że mimo że to sakrament "dojrzałości chrześcijańskiej" to i tak się potem dorasta jeszcze... i coraz bardziej się rozumie, co to za łaska i cud.
Strasznie fajnie :).

RITA!
Będę się za Ciebie modlić :).

PS A dlaczego dwa dni? Bo jednego była próba, a drugiego bierzmowanie ;)

PS 2 beznadziejny ten post. Urywane zdanie nie trzymające się kupy, nikt oprócz mnie tego do końca nie ogarnie. Trudno, cierpcie, poczekacie to się doczekacie czegoś normalnego :)

PS 3 i tym sposobem nadrobiłam zaległości... i już jesteśmy na bieżąco? Nie, wcale nie. Bo dziś, jutro i pojutrze mam kurs wychowawców. I nie będę miała kiedy napisać. W ogóle, co to jest, weekend wyjęty z życia :) 9-20 w sobotę i w niedzielę. Ale będzie ze mną Kinga. I będziemy razem się cieszyć (jak będzie fajnie) i razem hejtować (jak będzie nudno).
Prowadzący, strzeżcie się! :)

Dzień XLIX. Imieninki imieninki
Dzień L. Najdziwniejszy dzień pod słońcem

B.! Za siostrzane pogaduchy i za imieninki. Jej własne :)

I chyba nie trzeba nic więcej pisać.
Zdjęć nie mam.
Ale było fajnie :)

Karolowi w przeprosiny. Natalii, Ewie, Zuzi i Ali.

To był dziwny dzień.
Na początku okropny. Przeze mnie, rzecz jasna, i dlatego wciąż jestem na to wkurzona. Chociaż już jest 3 dni później...mniejsza o to, dlaczego, ale Karol, przepraszam.

Fajnie było się zgubić na rowerze przy zjeździe z Mostu Siekierkowskiego. Google maps, niezawodnie, "na rozwidleniu trzymaj się prawej strony", potem lewej, prawej, te rozwidlenia są co 5 sekund... aż tu nagle:
skręć w: Zarośla.
przeprowadź rower.

Dzień XLVIII. Antena

Ktoś wie, jak nazywa się ksiądz od dzieci w Lesznie? Jemu.

Kazanie na Zesłanie Ducha Świętego. Kazanie dla dzieci.
Ksiądz przyniósł anteny radiowe, takie teleskopowe.

I opowiadał o nich bajkę...a tak naprawdę to o antenie satelitarnej, tylko że taką trudniej przynieść...

...otóż była sobie antena satelitarna. Sterczała sobie radośnie, a była taka jakaś usterka w systemie, że widziała, co robią ludzie, którzy oglądają telewizję...
...widziała jak wstają do pracy, włączają dziennik, jak wieczorem oglądają mecze i wieczorynki...
... i zauważyła, że Ci ludzie się między sobą w ogóle nie znają. Nie znają swoich sąsiadów. A niektórzy są samotni, inni smutni czy zdenerwowani...
...postanowiła utworzyć swój własny program.

I tak pewnego pięknego dnia znudzony mąż skakał po kanałach i nagle odkrył, że jest jakiś nowy. I woła do żony:
- Chodź, zobacz! Otworzyli jakiś nowy program! Tylko w nim prawie nic się nie dzieje. Tylko siedzi jakaś staruszka i wpatruje się w jakieś zdjęcie...
...przyszła żona, ogląda...i mówi:
- A przecież to jest nasza sąsiadka z niższego piętra! A na zdjęciu jest jej syn, straciła go parę lat temu... wiesz, co? Ty tu sobie oglądaj na razie, a ja pójdę ją zaproszę do nas na herbatę.

...z kolei pewien chłopiec szukając bajki zobaczył na ekranie dwóch innych chłopców, którzy grali w kapsle. I zauważył, że nie mają żadnych innych zabawek, gier ani nic... po czym spostrzegł, że to są synowie dozorcy z jego podwórka. I postanowił ich zaprosić na wspólne zabawy, bo miał dużo różnych gier...


...takie historie! :)
może by tak ruszyć poznać sąsiadów...

Dzień XLVII. Suwaki

Suwakom oraz Zosi Demiańczuk, która walnie przyczyniła się do powstania nazwy naszego kursowego zastępu.

Kurs przewodniczek "BURZA".
Czas na wymyślenie nazw zastępów do obiadu.
Siedzimy kupą, myślimy wszystkie...

W końcu wyszły suwaki.
A teraz znajdź związek z BURZĄ. Jest! Trzeba tylko poszukać :).

...bo najpierw Zosia powiedziała do nas, że możemy nazwać się zamek, bo zamek błyskawiczny... a zamek błyskawiczny to suwak...

...i zostały suwaki.

Radośnie, co nie? :)

...w sumie nie wiem, czy to było to, co mnie tamtego dnia najbardziej ucieszyło... było mnóstwo takich rzeczy :) ale teraz mi się przypomniała akurat ta historia... i jest ją stosunkowo łatwo opisać :)

Uśmiechy :)

czwartek, 12 czerwca 2014

Dzień XLVI. Baronowa! :)

Dziś będzie komendzie, jutro uczestniczkom. Kursu pwd - przewodniczek. To taki stopień harcerski. Instruktorski. I zdobywa się trochę inaczej i w miarę niezależnie od tych normalnych... strasznie to skomplikowane. Dobrze, że nie musiałam tego tłumaczyć panu TR, nie wyszło by :)
Zatem komendzie: Magdzie Leczkowskiej, Kasi Dobruckiej, Karolinie Olejak i Mai Budner. Bardzo fajne są :) Kadra marzenie.

6 czerwca. Już zaczynam się gubić, co opisałam a czego nie... tak to jest jak się nie robi na bieżąco...
więc to był piątek.

Wieczorem miałam dojechać do Leszna na kurs pwd. Miałam optymistyczny plan pojechania tam rowerem, przecież to tylko 33 km. Ale nie. Pogoda w środku dnia musiała mnie skutecznie zniechęcić. Oczywiście, jak wychodziłam z domu żeby się telepać autobusami to się rozpogodziło i okazało się, że rowerem jechałoby (jechało by? jak to się pisze?!) się świetnie...

środa, 11 czerwca 2014

Dzień XLV. Harcerka Orla :P czyli dzień wcale nie taki pechowy

Hahaha, panu TR.
I kapitule "czwarta cembrowina"

Jaciekrece. Nie ma to jak tłumaczyć komuś zawiłości harcerskiego życia :) Ale było zabawnie. Jak zawsze u pana TR...leżałam sobie na stole i tłumaczyłam o co chodzi z tymi stopniami...
- Ty jesteś harcerką (...). A co to znaczy takie Orla? Orli? Coś takiego?
czyli harcerskie pojęcia na wyrywki
- Może Harcerz Orli?
- Tak! To! Co to znaczy?
- No to jest taki stopień... ale tylko u facetów, bo dziewczyny mają inne nazwy i to jest wędrowniczka. Właśnie kończę zdobywać wędrowniczkę :)
- Ale o co chodzi z tymi stopniami?
- No bo najpierw się planuje, rozpisuje co się zrobi, żeby się rozwinąć, ach, wszechstronnie, potem się to realizuje i zamyka. I są wymagania na to, takie sfery, o które trzeba zadbać... a jak są te najwyższe stopnie to nie wystarczy rozpisać sobie tego z opiekunem stopnia, ale jest taka specjalna komisja co to zatwierdza i tego pilnuje...
- To jak w wojsku...
...no jak w wojsku :) i co z tego :). Jest całkiem zabawnie.

Dzień XLIV. Batikowo

Gabrieli Prokop, mojej mistrzyni batiku :)

Obiecałam, że pokażę co mi się udało zdziałać.
Jako że utalentowana nie jestem, to i ambicji za dużo nie miałam, a jak powszechnie wiadomo, dobrze rysować umiem tylko jedną rzecz.

Tadaaaam! :)



Batik zdobi teraz drzwi od łazienki. I jest pięknie.

Dzień XLIII. "Ja takich osób nie wynajmuję"

Dla pani, która "takich osób nie wynajmuje".

Byłam w tym Chełmie. Robię harcerskie zwiady, rozmawiam z jakąś miłą staruszką... i zdarzyło się tak, że spostrzegła ona moją plakietkę. No, wiecie jaką. Tę ładną żółtą, bo miałam na plecaku. Ucieszyła się bardzo, że mam taki napis, i w ogóle i spytała się, co to znaczy...
...po czym ucieszyła się jeszcze raz i powiedziała, że takich osób nie wynajmuje.

Zdziwiłam się. No ale dobrze. A ona po chwili mi mówi, że jest...świadkiem Jehowy.

O mamusiu droga, uciekać od razu czy dopiero za chwilę? Ja się nie znam tak dobrze na tych wszystkich objawieniach i Piśmie Świętym, żeby ze świadkiem Jehowy z 72letnim doświadczeniem w zborze o takich rzeczach rozmawiać...

No ale przeżyłam.

Tylko takie zdanie mi się telepie po głowie - Jeśli do Ciebie nie pukają świadkowie Jehowy, to Ty zapukasz do nich.

Ogólnie było zabawnie.

Nastąpił także ciąg dalszy geocachingu: geocaching w Chełmie i studnia w Chełmie, zdjęcie, proszę:


Uśmiechy! :)

Dzień XLII. Zaczynam wakacje czyli geocaching w Lublinie.

Harcerstwu, które wypełnia moje życie, każdą wolną chwilę i sprawia, że nie mam wolnego czasu :)

Harcerstwo. Cudowny wynalazek. Czasem każe coś robić.
Na stopień starszej wędrowniczki, który właśnie zamykam, miałam między innymi pojechać do Chełma. I tam coś zrobić - co, to już moja własna sprawa :). No ale, z Warszawy do Chełma i z powrotem ciężko, znaczy trudno, w jeden dzień obrócić. Co by tu zrobić, trzeba "postój" na noc gdzieś skombinować... Ha! Jak dobrze, że B. wyszła za mąż :) dzięki temu mam rodzinę w Lublinie! Mam gdzie spać! :)

Dzień XLI. Wybieram życie.

Czas nadrobić zaległości...

Prof. Bogdanowi Chazanowi.

Wiecie co, jak dotąd usiłowałam uniknąć tu tematów bieżących, zahaczających o największych krzykaczy i media. Ale...
1 czerwca byłam z Mamą, B. i J. i różnymi innymi znajomymi na marszu dla życia i rodziny. I było całkiem fajnie :) potem Mama nam postawiła lody, bo Dzień Dziecka... :D

A co do dedykacji - przy okazji tego całego szumu dookoła jego postaci dowiedziałam się, że on prowadził ciążę mojej Mamy, tę ze mną w środku. I że w sumie dzięki niemu żyję.
Dlatego ta awantura denerwuje mnie podwójnie.
Dziękuję Mu za życie.
I pozwólcie że nie będę więcej o tym pisać.


niedziela, 1 czerwca 2014

Przerwa.

Ogłaszam przerwę.
Zaczynam wakacje.

Wyjeżdżam. Kierunek Lublin i Chełm. Nigdy tam nie byłam :)
wracam w środę, ale ani chwili wolnego do piątku :) może w piątek chwilę znajdę. A potem znów wyjeżdżam, pod Warszawę na Burzę - kurs przewodniczek (-> harcerstwo).

Więc wybaczcie mi, jeśli w poniedziałek za tydzień  pojawią się te tygodniowe zaległości.
Dzisiejszy dzień również dopiero wtedy się pojawi.

Cierpliwości :).