niedziela, 11 maja 2014

Dzień XX. Wszędzie znajomi

Aleksandrowi Kuryłowiczowi.
Czyli - Szopenowi.



Poszłam na rekolekcje akademickie do siebie, do jezuitów. Ale głosi dominikanin :) o. Adam Szustak.

Spóźniłam się, bo na Mszy już wcześniej byłam, trzeba było doczekać na początek deseru na imieninach Cioci... no i weszłam na kazanie dopiero. Kościół nie wiem, chyba pełen, nie widziałam, bo przy wejściu stało tyle ludzi, że nie chciałam się przeciskać.

A ilu znajomych! :)
Kuba, strasznie dawno go nie widziałam.
Oskar, z Wrocławia. Albo jego sobowtór. Ale naprawdę! Nie udało mi się spotkać wzrokiem, latać i szturchać mi się nie chciało, więc nie sprawdziłam. Ale...
A na koniec jeszcze Szopen.

I mówi mi, że tydzień temu w podobnych okolicznościach spotkał Emilię.

Śmieszne to. Zaraz się okaże, że można przy dobrych wiatrach spotkać połowę matwosu :)

...a potem się jeszcze spytał który dziś happy day. Zdumiałam się. Ktoś to czyta, naprawdę? :D Haha, fajnie :)

Uśmiechy! :)

2 komentarze:

  1. ojej, czy możesz się podpisać imieniem chociaż? nawet nie wiem, kto się uśmiechnął! :(

    :D

    OdpowiedzUsuń