czwartek, 22 maja 2014

Dzień XXX. Na wieki tajemnicą

Komuś.

Dzień trzydziesty na wieki pozostanie owiany tajemnicą. Nie będzie zdjęcia, a i opis będzie dosyć zagadkowy. Czemu? Bo nie wszystkim, co się w życiu zdarza od razu się należy chwalić wszystkim w internecie...

Dzisiejszy dzień był...dobry. Udało mi się nie zmarnować pierwszego dnia wakacji.Bardzo mnie to cieszy. Chciałabym, żeby tak było do końca. Cieszyłam się dziś...z różnych rzeczy. Z batiku, z krótkiego ale jednak spotkania z Ewą i z tego, że mogę jej teraz pomagać :). Z tego, że rano tak bardzo dowiedliśmy, że MATWOS to nie klasa a stan umysłu...szkoda tylko, że przez to się nie wyspałam. Z drugiej strony dzięki temu wcześnie zaczęłam dzień i mogłam więcej zrobić.
Te wakacje są strasznie pracowite. Ledwie wyrabiam z czasem :). Ale przynajmniej robię to, co chcę...hehehe chociaż mi nie starcza czasu.

I mogłabym wstawić zdjęcie, jak robiłyśmy batiki.
Ale nie to mnie dzisiaj najbardziej ucieszyło. Zresztą, zdjęcie batiku będzie jak skończymy, za parę tygodni. Cierpliwości.



Ale najbardziej mnie dziś ucieszyło co innego. Bo miałam zjazd. Kryzys. Doła. Jak zwał tak zwał. Nie największego w życiu, mogło być gorzej, ale wystarczająco denerwującego. Wcale mnie nie cieszył. Ale...w momencie,w którym dziś było absolutnie, ale to absolutnie najgorzej...zadziałał Duch Święty. Tak prawie że namacalnie. W sumie w pewnym sensie to całkiem.
Niektórzy nazwali by to przypadkiem. Ale i przypadki są czasem niemożliwe.
Dziękuję Ci, Duchu Święty, że zadziałałeś właśnie tak.
Bo to było cudowne.
Cudowna niespodzianka :)

Uśmiechy! :) zjazd nie minął, ale dół sinusoidy chyba owszem. Chociaż zanim będzie całkiem dobrze...minie.
Na jutro zapowiadam notkę pt."Nie chcę oszukiwać". Czyli o tym, jak to z moim uśmiechem jest... zapraszam :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz