środa, 11 czerwca 2014

Dzień XLII. Zaczynam wakacje czyli geocaching w Lublinie.

Harcerstwu, które wypełnia moje życie, każdą wolną chwilę i sprawia, że nie mam wolnego czasu :)

Harcerstwo. Cudowny wynalazek. Czasem każe coś robić.
Na stopień starszej wędrowniczki, który właśnie zamykam, miałam między innymi pojechać do Chełma. I tam coś zrobić - co, to już moja własna sprawa :). No ale, z Warszawy do Chełma i z powrotem ciężko, znaczy trudno, w jeden dzień obrócić. Co by tu zrobić, trzeba "postój" na noc gdzieś skombinować... Ha! Jak dobrze, że B. wyszła za mąż :) dzięki temu mam rodzinę w Lublinie! Mam gdzie spać! :)



Słyszeliście kiedyś o geocachingu? To taka ogólnoeuropejska impreza polegająca na tym, że każdy kto chce tworzy "skrzynkę" i ją gdzieś ukrywa. Skrzynka to pojemnik. Jakiś. Zwykle mały, takie pudełko po filmie do aparatu albo jeszcze mniejszy... czasem zwyczajne, czasem z doczepionym magnesem... Więc robi taką skrzyneczkę i ją gdzieś chowa. A potem pisze opis tego miejsca gdzie jest schowane - kościoła, graffiti, zamku czy innego budynku. I opis miejsca, w którym jest ukryta. Część informacji jest szyfrowana, część nie, jeszcze musi zdobyć dość dokładne współrzędne geograficzne ukrycia i wrzuca to wszystko na stronę. Na przykład tą (tę?): http://opencaching.pl/index.php.

Przed wyjazdem znalazłam sobie parę skrzynek w tej części Lublina, w której będę  i w Chełmie i ... wyruszyłam na poszukiwanie :) znalazłam kilka :)

A pierwsza wiecie, gdzie była? Na Dworcu Autobusowym, na którym wysiadałam. Studnia w Lublinie. Zdjęcie:


I jeszcze jedno (albo niejedno) mnie dziś ucieszyło. Przyjechałam do rodzinki, tam jest trójka dzieci. Między innymi Basia, która ma gdzieś z rok... i wiecie co, po raz pierwszy dziecko na mój widok nie zaczęło uciekać gdzie pieprz rośnie, znaczy do Mamy, tylko się uśmiechnęło, wyciągnęło rączki i podbiegło żeby mnie złapać i się przytulić.
Ujęła mnie tym za serce i została ulubioną kuzynką :)

Uśmiechy! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz