Oldze Kowalczyk :)
Na Burzy grałyśmy w burzę.
Czyli Maja nam przygotowała malutkie karteczki z naszymi imionami i zadaniami, które mamy zrobić. I je losowałyśmy. I musiałyśmy spowodować, żeby ta wylosowana osoba to coś zrobiła. I wtedy się krzyczy BURZA.
Na przykład - Olga napije się herbaty z mlekiem.
To ja wylosowałam.
Strasznie mi było przykro, bo ja uważam, że herbata z mlekiem jest obrzydliwa...
Ale cóż poradzić! Gra to gra, zadanie to zadania! Do dzieła :)
W czwartek wyczaiłam, który kubek jest Olgi.
A w piątek po śniadaniu ona zostawiła go nieopatrznie przed zajęciami. Z herbatą. Co za okazja! Szybko! Mleko! Dolewam! Zamykam z powrotem kubek, bo to termiczny! Ha! Udało się! Teraz tylko żeby się tego napiła...
Przyszła Olga na zajęcia. Siada z Adą. Otwiera kubek, patrzy...
- Ada, patrz, dziwna na herbata babkowa (muffinkowa). Ona ma jakiś dziwny kolor... Marcysia? Piłaś kiedyś tą babkową herbatę? Ona tak wygląda?
- Nie wiem, nie piłam. A pokaż? Ooo faktycznie ten kolor taki jakiś mętny... mogę spróbować? fuuuuuj! co za poświęcenie! ale nie była taka zła :D ej, całkiem spoko, chyba można pić...
...i Olga się napiła.
BURZAAAA! hahahahahaha, udało się! :)
...a najlepsze w tym wszystkim było to, że Olga właśnie po raz pierwszy zaparzyła sobie tę muffinkową herbatę, więc pomyślała, że w sumie to może ona ma programowo taki dziwny kolor...
takie uśmiechy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz