niedziela, 23 marca 2014

Kolejny bohater uśmiechnięty wkracza do akcji...

Pan D.

Pan D. uczy polskiego. Jest artystą niesamowitym. Trochę chyba niespełnionym. Szkoda. Gdyby nie to, że zaraz matura, to nie miałabym mu za wiele do zarzucenia pod względem uczenia nas polskiego... jest chyba pierwszym polonistą od lat, u którego nie zasypiam na każdej lekcji. Bo jest artystą. Czasem łapie natchnienie i tworzy niesamowite interpretacje. Szkoda by było coś takiego przegapić, więc nie śpię.

I nie lubi Żeromskiego. Ja też. Nie wiem, czemu w kanonie lektur są aż TRZY powieści tego wspaniałego autora. Ale nie o tym miałam pisać ;)

Oddawał naszej klasie konspekty prezentacji maturalnych. Sprawdzone. Chyba wszystkie, jak leci, odrzucone. Z tym uroczym dopiskiem "brak akceptacji" na końcu.
Więc (nie zaczynamy zdania od więc) oddawał nam te konspekty. Oddał już wszystkie, tylko ja swojego jakoś nie dostałam. A oddawałam. ach, ta ironia losu, to się robi aż śmieszne, bo jak poprzednio coś zgubił, to też była moja próbna matura...


Trochę się pana D. boję. Bo w swojej artystyczności jest trochę nieprzewidywalny...więc pytam nieśmiało:
- A mój konspekt pan sprawdził...?
- Aha, twój. Nie, twojego w ogóle nie mam. Widocznie mi nie oddałaś. (tutaj dodam, że ogólnie brzmi to strasznie. a tak naprawdę to on chyba trochę sobie żartuje...i żeby się dobrze dogadać, to trzeba te żarty jakoś znieść, najlepiej podchwycić, i wtedy jest bardzo dobrze).
...Aaa... bo ty mi oddawałaś dużo wcześniej. No tak. Po co tak wcześnie. Trzeba było później. No dobrze, ja ten konspekt czytałem, pamiętam, że go czytałem.
- I...? - znów bardzo nieśmiałe ;)
- No i on jest oczywiście do poprawy.
- Tego to się akurat spodziewam, tylko widzi pan profesor, ja bym chciała wiedzieć, co mam w nim poprawić...
- Wszystko. (achchchch, te żarty)
- ...i w jaki sposób...
- ...w każdy.

No ekstra, niezwykle mnie to cieszy, akurat to to wiedziałam! :D
- Ja twój konspekt pamiętam, czytałem, konsultowałem go z zainteresowanymi tematem (Motyw gór w sztuce), z góralami. Przy ognisku. A jak już skonsultowałem, to zaczęliśmy śpiewać (wzięłam do tego moją ukochaną poezję śpiewaną)... i po jakimś czasie ognisko nam dogasało...
- Aaa, i konspekt się znalazł w ognisku? No trudno, nie szkodzi, mogę wydrukować jeszcze raz...
- No tak, no właśnie.

Zawsze jestem ciekawa, ile z tego co mówi pan D. jest prawdą a ile radosną twórczością. Ile w tym żartów a ile na serio. Ale w sumie mnie to w całości całkiem bawi. Chociaż to żartowanie z nim jest trochę jak igranie z ogniem, nigdy nie wiesz, czy przypadkiem sobie zaraz krzywdy nie zrobisz.

No nie wiem, mnie to naprawdę bawi, bo żeby mnie rozśmieszyć to niewiele potrzeba...
I gdyby nie to, że matura niedługo, to bym naprawdę niewiele miała mu do zarzucenia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz