sobota, 11 października 2014

Dzień Polskiej Harcerki z punktu widzenia zniechęconej drużynowej wędrowniczek

Taki przerywnik wśród radosnych dni...

No więc tak. Nie cierpiałam akcji Hufca, Szczepu, Chorągwi. Czegokolwiek większego niż drużyna. Zniechęciłam się do nich już dobre parę lat temu. Ze 6 będzie. Albo nawet 8. Ale…

Zostałam drużynową. To już nie wypada się migać. No dobrze. Zatem zróbmy biwak i zakończmy go grą dniopolskoharcerkową.
Ależ mi się nie chciało.

Ależ zostałam MILE zaskoczona!
Gra po Pradze. W sumie fajnie, bo o ile lubię Starówkę, o tyle ileż gier może być w tym samym miejscu. A tak to poznam nowy kawałek świata… 6 punktów do osiągnięcia, część na konkretną godzinę. Do dzieła! (stan wciąż zniechęcony)

Punkt pierwszy.
Macie gazety, powycinajcie z nich litery, wyrazy
i ułóżcie piosenkę albo wiersz o Pradze.

Słucham???!!!


Jestem wędrowniczką. Halo?! Mam 19 lat, nie 9. Moje wędrowniczki mają 17-18 lat, nie 7-8. Coś tu się pomieszało z grą zuchową. No ale dobrze, ustaliłyśmy chwilę wcześniej, że się angażujemy (opcja druga: siadamy w parku i odpoczywamy nie robiąc nic). A skoro się angażujemy, to ułóżmy.
I w sumie to się wkręciłam po paru minutach. Fajne zbitki wyrazów nam wychodziły. Nie rymowało się, ale to nieważne. Było śmieszne, i to było najważniejsze. Nawet bym posiedziała dłużej na tym punkcie, ale czas gonił, trzeba było lecieć na kolejny.

Punkt drugi. Harcerka, obok pan w kaszkiecie. Rozdają nam skrócone słowniczki warsiaskiej nawijki (rozum: gwary warszawskiej). Pytają o gwarę, co o niej wiemy, kto w niej pisał… i zadanie: porozmawiać jakbyśmy szły na zakupy.
I to już było ekstra od początku! Przynajmniej dla mnie ;).
Więc sobie porozmawiałyśmy o tym, że mamy albo i nie mamy floty, że idziemy do spożywaczaka czy warzywniaka, a Gosia to skąd ma taki ładny plecak, pewnie trefny, a nie, to od absztyfikanta, tak? A skoro od absztyfikanta to pewnie ten loluś jest lipkarzem, a jechać dzyndzajem czy nie, przecież to tuż za winklem… itd.itd…
Lokowanie produktu. Polecam stronę: gwara-warszawska.waw.pl
Swoją drogą. Nie miałam pojęcia, że np. "warzywniak" to jest gwara. Ubawiłam się setnie czytając, że to "sklep warzywniczy". NIGDY W ŻYCIU nie słyszałam, żeby ktoś tak na warzywniak mówił...

Punkt trzeci. Macie stare zdjęcia, aparat, 15 minut, zróbcie takie same, z podobnym kadrowaniem itd.
Strasznie fajne zadanie! Szkoda tylko, że miałyśmy tak mało czasu :( bardziej byśmy się wczuły. No ale cóż…!

Punkt czwarty…o, tego to jestem zdecydowaną fanką. Nie było z nami Gabi i Aś, więc nasze talenty plastyczne spadły…no, znacznie. Nie powiem, że do zera, bo obraziłabym całą resztę drużyny. Ale MOJE talenty plastyczne ograniczają się do rysowania uśmiechu. A tu zadanie… narysujcie katedrę św. Floriana! Wolne żarty! No ale, zabawa przednia, podejrzewam, że nikt nigdy patrząc na mój szkic nie powiedziałby, że to ta katedra, ale co tam.
Neogotyk, końcówka XIX wieku. Zburzona w 1944, odbudowana po wojnie (lata 50 albo 60, nie pamiętam).

Punkt piąty.
Najbardziej mi się podobał. Dobrze, że od niego nie zaczęłyśmy, bo bym nie ruszyła się z niego nigdzie dalej ;) Bo chodziłyśmy po slack’u w parku. I to było extra, zawsze chciałam! I przeszłyśmy w końcu wszystkie :). A na koniec jeszcze zrobiłyśmy numer z Gosią, bo nam punktowi powiedzieli, że ktoś tak zrobił. Że szłyśmy jednocześnie z dwóch stron, na środku się minęłyśmy i doszłyśmy do końca.
Super, super, super.

Na punkt szósty nie zdążyłyśmy ;(

Kochana Zuziu W!
Nie zawiodłaś mnie! To, że to Ty organizujesz tę grę było dla mnie jedyną pociechą i nadzieją na to, że nie umrę z nudów, przemęczenia z ganiania po bezsensowanych punktach, pomstując na MChH-ek.
Gra była naprawdę super. Już nawet nie „jak na grę na akcji Chorągwi” tylko w ogóle.
Dziękuję!

Może jednak kiedyś te akcje polubię…

2 komentarze: