sobota, 11 października 2014

(94) Polskie niespodzianki

To był dzień (stwierdzenie, które właściwie nic nie znaczy...).

Pierwszy raz w życiu byłam w meczecie.
Pierwszy raz w życiu byłam w synagodze.
Jakoś wcześniej mnie to omijało.

Do meczetu przypadkowo weszłyśmy razem z wycieczką zwiedzającą Sofię. Za nic w świecie nie zwróciłabym na nią uwagi większej niż zwykle, gdyby nie to, że to była polska wycieczka. Taki szczegół.

Ach.
I znalazłam cerkiew.
Brzmi dziwnie.
Bo przecież od iluś dni piszę o cerkwiach i o cerkwiach.
Ale sytuacja była następująca: ja chciałam jeszcze coś załatwić, dziewczyny kupować pocztówki, umówiłyśmy się, że się spotkamy na poczcie.
Szukając poczty...
Idę. Widzę budynek. No, blok. Taki zwyczajny. Ale ma jakiś krzyż namalowany prowizorycznie na ścianie. Kto maluje krzyże na blokach?! W sumie równie dobrze mógł to być przypadkowy zaciek. Albo skrzyżowanie rur, z daleka jeszcze nie widziałam.
Podchodzę bliżej. Wejście niziutkie, te drzwi takie ciasne, ale jest napisane, że to cerkiew. Kurczę, nie pamiętam już wezwania. Weszłam do środka. Schodki. Podziemie. Sporo ludzi! Świece. Prośba o ciszę, bo strefa modlitwy obok.
I faktycznie w piwnicy piwnicy była cerkiew.
Taka niepozorna.
Mała.
Chyba dość stara.
Cerkiew w bloku.

I oczywiście nie mam stamtąd żadnego zdjęcia.

No dobrze. A potem pojechałyśmy do Plovdiv.
I musiałyśmy znaleźć nocleg, bo akurat tam nie miałyśmy nic załatwionego.
Poszłyśmy do kościoła. W zasadzie to katedry. A tam ksiądz... nie, nie Polak. Ale Włoch. Ale miał znajomego Polaka, pana Roberta, który najpierw tłumaczył nas przez telefon, a potem przyjechał i wszystko, co możliwe dla nas zrobił.

Pan Robert był franciszkaninem. A teraz robi witraże. Na Wyspy Kanaryjskie. Czy na Majorkę. Czy inne równie egzotyczne miejsce. Pokazywał nam, jak to się robi. Super sprawa. I w ogóle był super człowiekiem. Dużo nam poopowiadał o życiu w Bułgarii. Trochę o historii. Trochę o wszystkim. Bardzo fajnie :).

Więc...to był dzień. Dzień pełen wrażeń. Nowych wrażeń.
Jak każdy na tym obozie... ;)


PS Zdjęcia z cerkwi w bloku nie ma, ale jest z kościoła z IV-ego wieku.

Wnętrze. Trochę zniszczone. Ale...jej. To takie stare. Jeszcze sprzed schizmy chyba*

A mnich w rogu przepisuje manuskrypt na komputer. O tak. Witamy w IV wieku :)

*chyba. Bo ruiny tego, co naprawdę z IV wieku to były piętro niżej. A to chyba jest trochę nowsze. Nie pamiętam, może to już XI wiek? To z czasów schizmy by było...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz