czwartek, 3 lipca 2014

Dzień LXXI. Coraz dłuższy ten basen...

...temu panu z basenu :)

No myślałam, że dziś znów będę musiała pisać o bibliotece i martwiło mnie to o tyle, że o bibliotece już było...Ale nic z tych rzeczy! Wcale nie muszę!

Poszłam na basen dalej bić rekord-już jest cztery, słyszycie te fanfary? ;) oprócz tego że był tłok nie z tej ziemi to zdarzyło się parę przyjemnych rzeczy :). Pływałam sobie z takim panem na torze i co jakiś czas sobie rozmawialiśmy.
- Proszę, niech pani płynie - powiedział uprzejmie, nie wiedząc, że ja po jednym basenie kraulem na brzuchu mam zadyszkę jak stąd do Krakowa i muszę odpocząć. I tak jest nieźle, że ten jeden basen przepływam...

chwilę później...
-coraz dłuższy ten basen się wydaje... - jej! nareszcie ktoś, kto patrzy na tę wodę tak jak ja: udało się przepłynąć bagatela 25 metrów, alleluja, ale jestem dzielna... chociaż właściwie...Nie... teraz już tak nie jest. Już jeden basen nie stanowi wyzwania. Dwa -jeśli kraulem na brzuchu-to owszem. Ale ubawiłam się :)

...jeszcze chwilę później:
-ile już pani ma?
-Nie wiem, nie liczę, bo po co...
-ja to zawsze liczę, bo każdy basen to sukces!

Fajne podejście. Ja zawsze chcę liczyć, ale zaczynam myśleć o czym innym i się gubię w liczbach. Taka ze mnie genialna matematyczka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz