środa, 25 lutego 2015

Legionistki ;)

Kornelii i chłopakom z akademika.

Zacznę od małej dygresji.
Nie spodziewałam się, że mój blog, który piszę właściwie dla siebie i garstki znajomych... i ewentualnie tych, co czasem na niego wpadną, ale przecież nie jest tych ludzi tak dużo...! Że doczeka czegoś takiego.
Bo wiecie, są takie łańcuszki. Są na fejsie, to są i na blogach. Są głupie i mądre, są takie pół na pół...
Okazuje się, że blogerzy też sobie stawiają takie "wyzwania". Ktoś coś pisze, i wzywa kolejne 3 osoby, żeby też o czymśtam napisały, te osoby piszą, wzywają kolejne... i świat się kręci!

Dostałam więc wezwanie do napisania czegoś o otwartości. Chyba notki ;). I to w dodatku podwójne, więc moje zaskoczenie tym większe. Od Wyruszyć w dal i od Panny z Łosiej. Ciekawe, ciekawe, bo oba blogi znam jedynie w stopniu "wiem, że istnieje"... no, teraz już trochę lepiej, bo czytałam ich notki o otwartości.

* * *

Wędrowałam sobie z Kornelią wieczorem wte i wewte, najpierw ona mnie odprowadziła, potem ja ją, potem ona mnie do połowy drogi, a w sumie to do domu... stoimy pod moim blokiem, zauważyłam to:


Jakby ktoś nie widział - to L w kółeczku przerobione na uśmiech, czyli symbol Legii Warszawa, przerobiony na.

No i zrobiłam zdjęcie, bo fajne.

A na światłach tuż obok stało dwóch chłopaków i się zaczęli tak trochę śmiać, że o, legionistki, napisały i teraz fotografują...
...i zaczęłyśmy sobie z nimi gadać. Ot tak, po prostu. Ja tu mieszkam, a oni na przeciwko, po drugiej stronie skrzyżowania, w akademiku, a co studiujemy, a ten. O komunikacji miejskiej w Warszawie, że tramwaje kasują, o wszystkim i o niczym...

i o napisach na murach. Że "życie jest spoko, miłość też".
i o tym, że u nich w mieście jest taki ciemny chodnik, co tam się teoretycznie idealna menelnia robi, a tak naprawdę to jak któryś z nich tam poszedł, to zobaczył na chodniku taką wielką rybę z napisem Jezus w środku (Spotkał Jezusa ;)). Ot, straszna menelnia.

Super!

Komizm sytuacji polegał na tym, że my z Kornelią tak wędrowałyśmy wracając ze spotkania Kontaktu. Takiej naszej wspólnoty. Całkiem duża jest, ja tam jeszcze nie wszystkich ogarniam, dużo osób dziś było, dużo osób nowych.... i cały czas się zastanawiałam, czy oni też z Kontaktu wracają, bo mogli zostać chwilę dłużej, a z podobnymi dziś przez chwilę rozmawiałam... czy nie są z Kontaktu.

No ale, wstyd pytać ;) Kornelia mówi, że obcy. Ale byli super w porządku, strasznie fajni. W sumie szkoda, że nie z Kontaktu, bo miło by było mieć kogoś znajomego z drugiej strony skrzyżowania... a może jednak? Może tym razem Kornelia gorzej pamięta? ;) albo ich spotkam gdzieś po drodze.

I to chyba jest otwartość. Tak po prostu pogadać, bez żadnych oczekiwań od drugiej strony.

A o dzisiejszej uważności będzie jutro albo wcale ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz