Powszechnie znanym faktem jest, iż basen w generalności robi raczej dobrze na kręgosłup. I jak w każdej regule, są wyjątki. Na mój kręgosłup na przykład basen robi bardzo dobrze, ale nie każdy. I jednymi stylami lepiej pływać, innymi mniej lepiej. Zgadnijmy, które bardziej lubię...
W powyższych rozważaniach całkowicie pominęłam fakt taki, że ja basenu w generalności nie lubię. Nienawidzę wręcz. No, może jednak nie nienawidzę, teraz już jakoś z tym lepiej. Ale zanim doszło do dzisiejszego stanu lubienia-nielubienia... oj oj...
Marcysia: I to pewnie jest tak, że ja powinnam chodzić na basen, prawda? (pytanie prawdopodobnie zadane z niezbyt szczęśliwą miną ;) z gatunku tych, co z góry znamy odpowiedź, a i tak mamy nadzieję, że jednak będzie inna)
Pan TR: No, dobrze by było...
Marcysia: A jakimi stylami mogę pływać? (pytanie z gatunku tego samego co poprzednio... pewnie nastąpi mniej lub bardziej rozbudowana wyliczanka stylów, których nie lubię... ;))
Pan TR: Jakimi chcesz. (aaaa! niesamowite! jak to, niemożliwe, hahaha, jak cudownie!)
Marcysia: Serio?! (czyli zwerbalizowanie tego, co w poprzednim nawiasie)
Pan TR: No, bo jak Ci powiem, że masz pływać motylkiem, to już widzę jak lecisz na ten basen... (hahaha, no też racja)
Nie powiem, sprytne. Bardzo sprytne. Pewnie przypadkiem (że się tak delikatnie wyzłośliwię). Marcysia nie lubi basenu w ogólności, a już na pewno pływać jak jej każą. A tu pan TR pozwala jej pływać jak chce... więc Marcysia co zrobiła? zaczęła chodzić na basen! co z tego, że nie lubi! przecież może pływać jak chce! cóż za oszukanie świadomości, rozsądku, mózgu, psychiki, czy nie wiem czego tam tak naprawdę. Niesamowite.
Radosna puenta jest taka, że może nie jest tak, że bardzo lubię chodzić na basen, ale chodzę, i już tak strasznie nie narzekam.
A najlepsze jest to, że już któryś raz mi się zdarzyło, że żeby pójść na basen wstałam 2 godziny wcześniej, żeby pójść przed lekcjami. Jak Marcysia wcześniej wstaje, to wiedz, że coś się dzieje...
Uśmiechy! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz