poniedziałek, 11 listopada 2013

Patriotyzm codzienny i niecodzienny

11 listopada, Święto Niepodległości, 95 lat temu powstała II Rzeczpospolita. W zasadzie dopiero zaczęła powstawać. Ale fakt faktem, że I wojna światowa się skończyła, w słynnym lasku Campiegne podpisano rozejm. A potem? Potem był szereg traktatów, z każdym państwem oddzielnie. Świat wszedł w zupełnie nowy porządek, powstało 11 nowych państw. Nowych jak nowych, część z nich już kiedyś istniała, chociażby nasza Polska. I nastąpił czas budowania naszego państwa. Walki o granice, kształtowanie ustroju. Różne idee, wizje II RP musiały znaleźć jakiś kompromis, pogodzić się między sobą. Nie było łatwo...


Ale świętujemy. Świętujemy dziś pojawienie się Polski na mapie po 123 latach. Więc wywieszamy flagi, śpiewamy patriotyczne pieśni...

A jutro? Jutro...wszyscy wrócą do normalnego trybu życia, może w mediach coś wspomną, a może nie... i zapomnimy. I nasz patriotyzm uśpimy na kolejne kilka miesięcy, aż do 2 i 3 maja, kiedy będziemy świętować uchwalenie pierwszej polskiej Ustawy Rządowej, i znów będziemy wywieszać flagi i śpiewać patriotyczne pieśni.


Może by patriotyzmu jednak nie usypiać. Bo jasne, fajnie, że kilka razy w roku go okazujemy szczególnie. Że pamiętamy o ludziach, którzy sprawili, że mamy dziś Polskę na mapie, wolną, niepodległą. To naprawdę bardzo dobrze. Z tym, że tamci ludzie, których pamięć właśnie czcimy, żyli całym życiem dla Polski. I nie manifestowali swojego patriotyzmu kilka razy w roku, ale w codziennym życiu.

C.S.Lewis, nie Polak co prawda, a Anglik, w swojej książce "Cztery miłości" pisał o patriotyzmie:
Przede wszystkim istnieje miłość własnego rodzinnego domu, miejsca, w którym wzrastaliśmy, lub wielu miejsc, które były kolejno naszymi rodzinnymi domami, i wszystkich miejsc położonych w pobliżu i choć trochę podobnych do naszego domu, miłość do starych znajomych, do znanych widoków, dźwięków, zapachów. (...) Miłość do danej miejscowości łączy się z miłością do pewnego typu życia, do piwa, herbaty, kominków, pociągów z przedziałami, nie uzbrojonej policji i tak dalej, do lokalnego dialektu i (w nieco mniejszym stopniu) do naszego ojczystego języka.

Więc postarajmy się 12 listopada nie zapomnieć, że nadal żyjemy w Polsce, i że powinniśmy ją kochać i o nią i jej dobro dbać cały okrągły rok, na co dzień. Że tak jak nasi przodkowie prawie 100 lat temu szukali kompromisu między swoimi wizjami ówczesnej Polski, tak my powinniśmy dzisiaj być przede wszystkim jednym narodem (Narodem?).

Bardzo to szczytnie i poważnie brzmi, ale taka prawda...

Idźmy świętować, cieszyć się i śpiewać! :) Uśmiechy! :)

PS Aha, i dziękuję o. Romkowi SJ za to, że wczoraj przeczytał ten kawałek Lewisa :) Pzdr!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz