czwartek, 19 maja 2011

"Nie sądźcie a nie będziecie sądzeni!" (Łk 6,37)

Uwaga, wsiadamy na konika, a właściwie konia przyczyn naszego złego humoru. W zasadzie przyczyn wszelkiego poniżenia samych siebie itd. :)

Punkt pierwszy.
"Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni!" (Łk 6,37)
To po pierwsze. Sam Jezus - Pan mówi o tym. No, ale dobrze. To nie wszystkim wystarcza. W zasadzie większości zapewne nie wystarcza.
No więc... dlaczego?

Hiob w jednej z pierwszych swych mów mówi do swojego przyjaciela "Cóż Ci da osąd?" (Hi 6,25) Już tu pominę to, że Hiob zadaje wiele takich pytań ogólnych i "ponadczasowych". To jest jedno z nich.
Cóż ci da osąd?
W zasadzie nic dobrego. Jeżeli dzięki niemu chwilowo poprawisz sobie humor to pewnie tylko chwilowo. Czasem (a może często) się zdarza że dzięki temu zaczynasz o sobie myśleć gorzej - bo ja tak nie umiem, bo ja tak nie robię, bo ja... chyba każdy to zna. A więc - poniżasz siebie. I to NIE jest pokora! To NIE jest samokrytycyzm. To jest poniżanie siebie, a więc poniżanie Dzieła Bożego!
Częściej się zdarza natomiast że (chociażby w myśli, ale jednak) krzywdzisz innych. Poniżasz ich, myślisz o nich źle. Poniżasz innych a więc znów - poniżasz Dzieło Boże. No i co? Potem ich spotykasz i musisz się cały czas skupiać na tym, żeby jakoś się zmieścić w granicach kultury.

To było po drugie. Teraz - po trzecie: Kto Ci dał prawo do sądzenia innych? Do kwalifikowania ich jako dobrych albo jako złych? To jest wyłączne prawo Boże.
Możesz osądzać czyny. To - tak. Trzeba nawet :), aby rozróżnić dobro od zła. Ale ludzi - nie! Nie możesz kogoś potępić! To NIE jest Twoja rola. Twoją rolą może być ewentualnie uświadomienie komuś niesłuszności jego czynu.

Ja sama dość długo pracowałam nad tym, żeby tego odruchu się pozbyć. I już trochę (nie twierdzę, że dużo) na ten temat wiem. Zauważyłam na przykład, że osądzanie już w szkole, w środowisku jest na porządku dziennym i nikt tego nie kontroluje. Ot tak coś mówisz, coś słyszysz - i już osądzasz kogoś, nawet na to specjalnie nie zwracasz uwagi. Bardzo łatwo tez samego siebie osądzić - głupia jestem, brzydka, i niewiadomoco jeszcze.
Łatwo te.z jest osądzać kogoś, kogo się bardzo dobrze zna. I o kim się dużo wie. Różnych rzeczy. Trzeba wtedy się trzymać i pamiętać, że to co Ty wiesz, to niekoniecznie wszystko... :)

No i... cóż. Osądza się zazwyczaj błędy ludzi. Ale można też błędnie osądzić... fałszywie... Tak jak Zuzannę (patrz: Dn 13,41-62).
Poza tym: "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień." (por. J 8,1-11)

A. No i właśnie, wróćmy do początku: "Nie sądźcie a nie będziecie sądzeni!" (Łk 6,37) Z tego zdania wynika wyraźnie dość, że jeżeli Ty nie będziesz osądzał innych to masz prawie (jak nie całkiem) zapewnioną miejscówę w niebie.

Opłaca się? Opłaca.

"Nie sądźcie a nie będziecie sądzeni!" (Łk 6,37)

Abyś się znalazł po prawej stronie! :)

1 komentarz:

  1. Oj tak. Łatwo się złapać w tę pułapkę, poniżając siebie samego, a jednocześnie myśląc: "Jaka to ja jestem pokorna/pokorny".
    Dzięki za przypomnienie pewnych rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń