Porównywanie się.
W sumie to się wiąże z osądzaniem, jednak chciałabym o tym jeszcze trochę napisać.
Często się porównujemy. Przy okazji. I tu mi nie chodzi o statystyki czy coś w tym rodzaju, tylko o takie ludzkie porównywanie się.
Jaką miara możesz zmierzyć siebie i innych? Czy to w ogóle jest możliwe? Kiedy możesz być pewien, że znasz wszystkie, ale to wszystkie okoliczności wydarzenia. co kto kiedy myślał?
W zasadzie, to tak naprawdę nigdy. Sprawdziłam.
No ale dobrze. I tak się porównujemy. Tylko problem w tym, że tak: może nam wyjść to porównanie na 2 sposoby: jesteśmy lepsi lub jesteśmy gorsi. Proste. Tylko że...
Jak nam wychodzi, że jestesmy z jakiegos powoduy lepsi, to najprawdopodobniej zaczynamy wpadać w pychę. Niezdrową zresztą... My patrzymy po ludzku, z naszej własnej perspektywy. Może "z lotu ptaka" czy z perspektywy Boga to inaczej wygląda?
No dobrze. A jak myślimy, że jesteśmy gorsi, to co? To powraca sprawa z poprzedniego posta - poniżamy siebie, poniżamy Dzieło Boże.
Przy twierdzeniu, że jesteśmy lepsi też to robimy, ale nie ze sobą tylko z kimś. Też niedobrze.
Odnoszę przedziwne wrażenie zresztą, że po ludziach (przynajmniej po mnie) widać, że się porównujemy. Można nawet wyłapać ten moment jak się uważnie patrzy. Ciekawe.
![]() |
Jaką miarą możesz zmierzyć siebie i innych? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz