środa, 1 kwietnia 2015

* * *
Dostała mandat, więc znaleźli ją ludzie. Dobrzy ludzie.

Dedykacja kartki wyrwanej dla K., K. i Ppzyjaciół.

Sięgnęła do kieszeni kurtki, popatrzyła na to, co wyjęła, przeczytała kartkę, schowała z powrotem i... coś się stało. Świat się jakby zatrzymał, ona jakby się zamyśliła, zamiast skręcić w lewo poszła prosto, zorientowała się, że źle idzie, wróciła na właściwe pasy i... zaczęła się śmiać. Śmiać na pół-głosu, ale jednak na głos, już nawet nie do telefonu, co by jeszcze zwykłym przechodniom mogło jakoś tłumaczyć ten nagły napad wesołości. Po prostu się śmiała i śmiała. Do siebie.

* * *

Półtora tygodnia wcześniej, czyli wtedy, kiedy słońce gasło i przez parę dni nie wychodziło, dostała mandat za to, że chciała kupić bilet. Nie wpłynęło to dobrze ani na jej humor ani na słońce, w którego przebłyski jeszcze nie chciała wierzyć. Marcysia napisała o jej przygodzie nawet na swoim blogu i dla żartu dodała, że jak ktoś chce ją uszczęśliwić, to może jej dać na kawałek tego mandatu. I może się pomodlić za pana kontrolera.

Parę dni później okazało się, że... w zasadzie nie wie co. Chyba po prostu po raz kolejny zobaczyła, że ludzie są dobrzy.
Jeden znajomy dał jej trochę...
drugi znajomy...
...
...w zasadzie miała już ponad połowę mandatu.

...szła sobie na autobus, sięgnęła do kieszeni kurtki, popatrzyła na to, co wyjęła, przeczytała kartkę, schowała z powrotem i... coś się stało. Świat się jakby zatrzymał, ona jakby się zamyśliła, zamiast skręcić w lewo poszła prosto, zorientowała się, że źle idzie, wróciła na właściwe pasy i... zaczęła się śmiać. Śmiać na pół-głosu, ale jednak na głos, już nawet nie do telefonu, co by jeszcze zwykłym przechodniom mogło jakoś tłumaczyć ten nagły napad wesołości. Po prostu się śmiała i śmiała. Do siebie.

W kartkę było coś, co sprawiło, że
problem pod tytułem "mandat"
zmienił się w problem pod tytułem
"kto mi to dał i co mam zrobić z tym, że łącznie mam już więcej niż zapłaciłam mandatu".
Do siebie, świata i słońca, do swoich tajemniczych Ppzyjaciół. I było jej wszystko jedno, co o niej myślą ludzie, którzy w tamtej chwili tak jak ona przechodzili przez pasy na Nowym Świecie.

Ludzie! Świat jest dobry! :)

* * *

Bardzo się cieszę z tego, że o tej historii również mogę napisać, że wydarzyła się naprawdę. Mimo, że dziś Prima Aprilis.
I dziękuję tutaj K., K. oraz Ppzyjaciołom, o których nie mam pojęcia, kim są, bo za rzadko sprawdzam, co dokładnie mam w kieszeniach kurtki, a przez ostatnią dobę spotkałam zbyt wiele osób :).

A ponieważ jest to historia prawdziwa, to jeśli chcesz, możesz razem ze mną pomodlić się za K., K. i moich Ppzyjaciół. Żeby dobro do nich wracało tak jak do mnie... :)

Uśmiechy!

PS Najciekawiej będzie, jeśli KM uzna moje odwołanie :P. Czekamy! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz