piątek, 24 kwietnia 2015

Czego chcesz? Blog 2.0

Mam na swojej szafce różne kolorowe kartki z różnymi mądrymi cytatami. Do niedawna były tam tylko mądre zdania oznajmujące, ewentualnie wykrzyknienia, ale ostatnio pojawiły się... PYTANIA. A jako że to wszystko jest mądre i mnie od czasu do czasu inspiruje, jak na to w końcu spojrzę, to trochę tu o tym będzie. Czasem będę o tych myślach pisać.

Post pierwotny był o wymówkozie. O tym, że zamiast od razu zacząć prostą drogą iść do celu, do realizacji pragnień i marzeń, to taplamy się w morzu wymówek i nic nie robimy, tylko narzekamy, że "chcę, ale nie mogę bo to, bo tamto". No i wszystko pięknie, wszystko fajnie, tylko po co ja się wymądrzałam tak te 4 lata temu, skoro JA robię tak samo. Dalej.

Każdy z nas ma marzenia, każdy z nas ma pragnienia, ja też mam ich mnóstwo, super, tylko dlaczego tak niewiele z nimi robię?

Chociaż w sumie z tym mnóstwem marzeń to bym uważała. W korpoświecie, a nawet nie tylko korpo, w ogóle dzisiaj, chyba często zapominamy o tym, czego naprawdę chcemy. Można sobie z tego żartować albo nie, a ja naprawdę parę miesięcy temu uświadomiłam sobie, że nie mam zielonego pojęcia, jakie są moje marzenia.

Pytanie "czego chcesz?" zawisło sobie w przestrzeni rzeczywistego świata i...wisiało.


Jak to się stało, że w codziennym pędzie zapomniałam, jakie są moje marzenia, nie wiem. W każdym razie w momencie, w którym sobie to uświadomiłam, poczułam się bez mała gorzej niż bohaterowie tragiczni z greckich dramatów.

A zatem trzeba zacząć pracę u podstaw, najpierw przypomnieć sobie marzenia i wtedy pomyśleć, co z wymówkami zrobić. Więc na ostatniej stronie pamiętnika zrobiłam sobie "księgę marzeń". Tego, co chcę w życiu zrobić, bo mi się podoba i jest fajne.
I jak tylko mi się coś przypomni, to tam wpisuję.

Na szczęście już trochę mi się przypomniało. Uff... bo naprawdę, życie bez marzeń jest średnio fajne.

* * *

Aha. Miało być o myślach ze ściany. No więc, ostatnio nieco masochistycznie powiesiłam na szafce dwa pytania, których nie lubię, bo wymuszają na mnie myślenie. Pytania, na które nie ma jednej odpowiedzi... i nawet jak już raz odpowiem, to zaraz trzeba po raz kolejny odpowiadać. Coś strasznego. Ale powiesiłam, bo niektórzy zadają mi je ZAWSZE jak z nimi rozmawiam, więc żeby pamiętać przed kolejną rozmową, że one padną... i że może w związku z tym jednak ta rozmowa poczeka... ;) to powiesiłam.

Jedno z nich już się tu pojawiło. Pytanie choć proste to całkiem fundamentalne: Czego chcesz?

+ anegdotka o samej kartce. W dniu, w którym zawisła na szafce wraz z kilkoma innymi, Młoda postanowiła zrobić uroczysty odczyt nowych dzieł i pytanie "Czego chcesz?" przeczytała tak uroczystym i natchnionym tonem... że wybuchnęłam śmiechem.

Patos, patos.



2 komentarze:

  1. chyba sama sobie powieszę to pytanie na szafie.
    W sumie to będzie dobra rzecz od rana. Taka no...
    W każdym razie zrobię ten test przez tydzień i wtedy Ci napiszę, czy coś z tego wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostrzegam tylko, że to trochę masochistyczne... ;)
      Czekam na wyniki testu! :)

      Usuń