Z uśmiechów pana TR (jeśli ktoś nie wie, kim on jest, to odsyłam tutaj), a właściwie to z jego śmiechów ze mnie, no ale, niech będzie.
Oddechówka. Pewnie już o niej tu wspominałam, bo jest bodaj najbardziej charakterystycznym ćwiczeniem, a już na pewno bardzo wspominanym (na potrzeby ewentualnego "czyjegoś" śledzenia: i robionym również, wspomnienia nie kończą się na myślach ;)). Bardziej albo dłużej od niej to się wspomina tylko rozciąganie rozmaitych kawałków mięśni, bo one potrafią potem ciągnąć...długo.
Teraz w skrócie, co to jest, żebyście mogli choć trochę zrozumieć, czemu ją tak bardzo (ironicznie) kocham.
Śmieję się czasem, że to polega na tym, że trzeba oddychać jednym płucem, i jedną część (ja górną lewą), wypychać do góry, a resztę pleców do dołu, a jeszcze milion rzeczy jednocześnie, i jeszcze ogarnij to tak, żeby oddychać tak jak trzeba, wdech wydech, aaaa już pewnie ci się znudziło, to jeszcze weźmiemy gumę, żeby był opór, i tu dodamy rękę, a tu nogę tak, żeby ciągnęło dodatkowo... takie tam, małe urozmaicenia, co byś się nie znudziła.
Z oddechówką jest mnóstwo historii. MNÓSTWO!
Taką częstą dość historią, nieodłączną właściwie, jak oddechówka z panem TR, to tylko tak...
Że pan TR stoi nade mną, nic nie robi (oj, tu pewnie by protestował, może nie takie nic...) i mówi: no, dawaj dawaj, Marcelina, tu wypchnij, bardziej, nic nie widzę, żebyś ćwiczyła...
i tak w koło Macieju, prawie za każdym razem :)
ALE żeby nie było nudno, bo ileż razy można ten sam tekst, niektórzy (nie ja!) się znudzili...
Pan TR: Mówię do słupa, a słup... no, dokończ!
Ja: Nie wieeeeem....
-Nie słucha!
-Ej, ale ja słucham!
-Ale nie robisz.
...efektowna pauza...
-No dobra, robisz, chciałem Cię tylko lekko poddenerwować.
Mówiłam, że jest zabawnie? Mówiłam! I co? I znów miałam rację ;)
Uśmiechy! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz