czwartek, 18 czerwca 2015

Decyzje już podjęte

Mc.

Jak to rozeznać, co tu zrobić. Jak to jest, że zdanie się co chwila zmienia. Jak to jest, że raz jak już decyduje, to wychodzi tak, już okej, wprowadzamy decyzję w życie, po czym przychodzi olśnienie "Ty głupku, co Ty robisz, inaczej przecież trzeba!"

Nie miała pojęcia, jak to się robi. Testowała życie po prostu i patrzyła co wyjdzie. Znów była taka sama sytuacja. Podjęła decyzję, nawet ją sobie zapisała, żeby nie zapomnieć, że tych rozkmin już koniec... i rzeczywiście był koniec.
A potem - bęc. Jedno pytanie, trzy dni później jedno zdanie, ludzi totalnie z tematem nie związanych... i olśnienie "Nie. To nie tak ma być. Puść to. Zostaw. Tak będzie lepiej."

Mc. mówiła, że ma taką teorię, o decyzjach już podjętych. Że różne decyzje, które mamy do podjęcia... już je podjęliśmy. Już gdzieś tam krążą w podświadomości, że trzeba je tylko wydobyć. (Z kolei R. uważa, że na wszystkie egzystencjalne pytania, które zadaję, odpowiedź jest we mnie, trzeba ją tylko wydobyć. Podobne.)

I chyba czasem tak rzeczywiście jest. A może nawet zawsze.

Chodzi też o to, że w którymś momencie trzeba przestać rozkminiać i spróbować zrobić pierwsze pół kroku. Zrobić tyle kroków, żeby dojść do samego rozstaju dróg, a nie tylko do drogowskazu, że rozstaj zaraz będzie.


Czasem trzeba zaryzykować i coś zostawić. Coś puścić. Czegoś na chwilę żałować. Życie samo w sobie jest takie super, że po paru minutach zdarzy się coś kolejnego, co można chwycić. Nawet już jest, nie trzeba specjalnie czekać. Ale żeby wziąć kolejną rzecz... czasem trzeba puścić to, co się ma.

Ogólnie - rzadko są końce. A raczej - ile razy jest koniec, tyle razy jest początek. Czegoś nowego.

Nie do końca pewna, czy już podjęła decyzję, postanowiła zrobić pierwsze pół kroku - zadać konkretnej osobie konkretne pytanie. Gdyby odpowiedzią było zdecydowane "nie", to już nie byłoby się nad czym zastanawiać.
Zadała.
Brak zdecydowanego "nie".

A z dnia na dzień jest coraz bardziej pewna, że te pół kroku było w dobrą stronę.


Życie to proces, życie to zmiany.
I dużo zależy od nastawienia.
Czy myślę "O nieee, jeszcze to, to i to muszę zmienić... o nieee"
Czy może "Ale super! Jeszcze coś się zmieni! Jest jeszcze coś więcej!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz