wtorek, 12 maja 2015

Proces! :)

Jak to się dzieje, że niektóre słowa zaczynają człowieka cieszyć tak ot, pozornie bez powodu... dla mnie słowo "proces" do nich należy. Zwłaszcza w pewnych kontekstach. A czemu? Bo ojciec Romek je bardzo lubi. Do tego stopnia, że jak był pomysł, żeby w zakrystii powiesić wielki plakat z życiowymi hasłami to słowo "proces" by się na nim pojawiło (razem z pytaniami "kim jesteś?", "czego chcesz?", wrażliwością, uważnością, łagodnością i otwartością, dobrym Tatą, jesteśmy dobrzy i wszystkim innym).

Na szafce zawisło "życie to proces".

Spotkało się to odzewem wspominanej tu nieraz Młodej. Naprawdę muszę zacząć uważać, co na szafce wieszam, bo Młoda to czyta. I tak "Marcysia, co to znaczy, że życie to proces?"... egzamin z życia.

Czasem z procesem bywa zabawnie. Na przykład na historii starożytnej, jak analizujemy nawrócenie Konstantyna i wniosek prowadzącego (dodajmy: "dyplomowanego ateisty" - jak sam siebie nazywa) jest taki: "Proszę Państwa, proszę nie myśleć, że nawrócenie Konstantyna to był jeden moment, jedna chwila, wizja i już. To był proces nawrócenia (...)". Musiałam się bardzo powstrzymywać od wybuchnięcia śmiechem... :)
Tak, tak, nawrócenie też jest procesem!

I nauka starożytności też jest procesem. Nie projektem. Wiem tylko, jak bardzo nie umiem i nie mam pojęcia, jak bardzo nie będę umiała w czerwcu... ;)

.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz