sobota, 11 lipca 2015

* * *

Siedziała w kuchni jednym okiem zerkając na laptop, a drugim na dogotowujący się kalafior. Był środek lipca, pogoda taka sobie, ale nie najgorsza... środek wakacji. Większość znajomych powyjeżdżała na jakieś szalone rzeczy, a jak nie wyjechali to na przykład spotykali się, żeby sobie pograć i pośpiewać 5 minut od jej domu.

Jej serce i dusza tęskniło do tego. Też by sobie wyjechała. Albo pobiegła pośpiewać. Chciałaby być wolna jak ptak. Bez ograniczeń... naukowych... Czytała po raz milionowy tę samą stronę pracy, którą już napisała i zastanawiała się, co jeszcze dopisać. A właściwie jak dopisać, bo że coś trzeba, to wiadomo, bo prof. kazał... po raz setny zastanawiała się, po co autorowi źródła była Izebel i czemu ją w ogóle wsadził w narrację... i wciąż nie wiedziała. Ale coś napisać trzeba. Choćby głupiego, ale jakiś pomysł trzeba mieć.
To głupie, na studiach można by już tak nie ściemniać. Tylko się na spokojnie zastanowić i napisać na serio. A nie pisać, żeby było, chociaż się wie, że za dwa tygodnie się nie będzie z tym zgadzać. No cóż...
W sumie tęskniło nie tylko serce i dusza. Ciało też. Pokołysało by się w rytm muzyki... tej muzyki... tej... właśnie tej i żadnej innej... żeby odpocząć.

Właśnie. Odpocząć. To by było coś. Mogłaby się wreszcie nauczyć odpoczywać. A póki co - to parę dni temu pomyślała, że sobie odpocznie w niedzielę, a dzisiaj już kombinuje, jak tu jednocześnie odpocząć i jednak ruszyć z tymi pracami do przodu...

A tymczasem minęło już 4 godziny jak nic nie zrobiła i nie napisała ani jednego zdania. Zmarnowała kolejne 4 godziny. I jak tu ze sobą wytrzymać...? Ale już naprawdę ciężko z tym pisaniem. Dlaczego na tych studiach jest tak, że nikt do końca nie powie, o co chodzi i co tam trzeba napisać, czy jak. Wiadomo, że jest źle i trzeba poprawić. No świetnie. A ile tego wszystkiego dopisać?

I wszystko byłoby dobrze, gdyby na tym problemy się kończyły. Ale się nie kończą, a w dodatku ktoś jest zajęty i trzeba poczekać jeszcze trzy tygodnie... no pięknie...

I w takich momentach zostaje już tylko On. Jeden Jedyny. Ten, który jest, który był i który przychodzi. Ten, który jest dobry.
Jest... no właśnie, jest... tylko... gdzie?

1 komentarz:

  1. Bo na studiach trzeba być samodzielnym! :D
    (patrz Komaruu, która no sama wiesz co robi)

    OdpowiedzUsuń