Niedawno (no, teraz to już z miesiąc będzie) doszłam do wniosku, że muszę od nowa zacząć być optymistką. Bo zaczęło mi się zapominać. Niepoprawną optymistką. Koniecznie niepoprawną.
Czemu? Chyba trochę nie wiem. Strzeliło mi do głowy i nie chce się wybić :) Możliwe, że to objaw "buntu", wieku, hormonów i nie wiem czego jeszcze. Ale całkiem zdrowy... :) A może po prostu tak będzie najlepiej. Spodobało mi się i już.
Jeszcze pytanie, co ja mam przez to na myśli? Żeby wszystkiemu na złość i na przekór widzieć dobre strony sytuacji. Może to wyjdzie taki czarny humor. Zawsze lepszy taki niż żaden :) A dobre strony ma każda sytuacja. No, może prawie. Ale poddawać się w szukaniu nie można. Bo pozory mylą, i czasem jakaś beznadzieja ostatecznie wychodzi genialnie :)
Boli mnie wszystko i w ogóle, marny nastrój. No i co mam zrobić? A wrzucę sobie jeszcze większego smile'a na twarz. Bo niby czemu nie? :)
A więc niepoprawny optymizm. Polecam gorąco, dobry ubaw z życia :) Aczkolwiek ostrzegam, że ludzie się czasem dziwnie patrzą. Ale jeśli jesteś na to gotowy... albo gotowa... no zaczynaj. No, już! :)
Uśmiechy! :)
PS Serdeczne dzięki i gratulacje dla Pani w tramwaju, która mnie wyprzedziła i pierwsza się do mnie uśmiechnęła :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz