niedziela, 22 marca 2015

* * *
Chciały kupić bilet, więc dostały mandat.

Leciały do pociągu po spotkaniu z Powstańcem. Miały kupić bilety w automacie, ale pociąg już wjechał na stację, więc biegiem do najbliższych drzwi, kupią bilety w pociągu, byle się na przód dostać.

Ale pojawiły się komplikacje. Doszły do końca składu i na sam przód przejścia nie było. Postanowiły więc na najbliższej stacji przesiąść się do pierwszego składu, pójść na przód i kupić bilety. A tu przyszedł pan kontroler "Proszę bilety do kontroli" "Ale my właśnie chcemy kupić".

Ominął je i podszedł do chłopaka, który razem z nimi wbiegł do pociągu i też chciał kupić bilet. Zaczęła się kłótnia o to, że w drugim składzie nie można kupować biletu i z automatu jest naliczana opłata taryfikacyjna 74 złote (jeśli się płaci od razu na miejscu...). Gość twierdził, że nie ma dowodu tożsamości, doskonale, to wysiądą w Brwinowie i poczekają na patrol policji.

...w Brwinowie gość ze stacji zwyczajnie uciekł, a dziewczęta zgodnie ze swoim planem przesiadły się do pierwszego składu i poszły na sam przód...


...Tam znajomy już pan kontroler się pyta, ile tych biletów będzie, zbiera legitymacje i nagle ni z tego ni z owego informuje, że bilety będą z opłatą taryfikacyjną, bo dziewczęta wsiadły w drugim składzie, a przepisy mówią, że bilet można kupić tylko w pierwszym.

No i dostały. Każda bilet z opłatą taryfikacyjną 74 złote, jeśli płatne na miejscu, 111 złotych, jeśli w ciągu siedmiu dni i 187, jeśli później.


W sumie z tym brakiem uwag podróżnego to nieprawda...
Życie takie piękne! Ludzie w pociągu zaczęli wymyślać kontrolera od bezdusznych i bez serca, że tyle pięknych dziewczyn i w ogóle... Drużynowa odezwała się "Niech się pan nie martwi, pomodlę się za Pana" bo było to jedyne, co jej przychodziło na myśl, żeby go nie zdzielić. Bo tak naprawdę myślała dokładnie to samo, co ci ludzie w pociągu. Że przepisy przepisami, ale miło by było, żeby jak człowiek chce być uczciwy, to żeby nie musiał ponosić za to kary. Taki faryzeizm trochę, ech.

Dogadały się w końcu jak to jest z odwołaniami i co więcej, dogadały się, że mogą wysiąść na Śródmieściu, wyjąć pieniądze z bankomatu i zapłacić tę najmniejszą kwotę na miejscu. Przy czym kary wypisywało trzech gości, a wysiadło dwóch, więc rychło się okazało, że akurat drużynowa nie może zapłacić na miejscu, bo wypisywał jej kierownik pociągu, który pojechał dalej... jedyne co można zrobić to go gonić na Wschodnią i mieć nadzieję, że będzie w budce dla kierowników pociągu.

* * *

Powstaniec opowiadał im, że jak wyszedł z więzienia UB dzięki amnestii po 4 latach zamiast kilkudziesięciu to i tak jeszcze 30 lat nie miał praw obywatelskich i honorowych. Przez 30 lat traktowali go jak zbrodniarza i oszusta.
A je tylko przez 2 stacje traktowali jak oszustki.

A cała komedia w tym, że bilet, który drużynowa musiałaby normalnie zapłacić kosztował 2,84, bo od Pruszkowa już miała kartę miejską.

* * *

Jest to historia prawdziwa, więc jeśli chcesz, to możesz:

  • pomodlić się razem z drużynową za pana kontrolera, bo drużynowej ciężko
  • przy najbliższym spotkaniu ze mną dać mi kilka groszy, żebym była z tą całą karą szczęśliwsza ;)

Co za komedia. Tydzień temu byłam w Poznaniu, co jest ponad 300 km dalej, jechałam wte i wewte i jeszcze zjadłam tam obiad, wypiłam dwie czekolady i sok, kupiłam pocztówki i... to wszystko razem kosztowało mniej.
Ach życie takie piękne!

Uwaga: historia ta ma ciąg dalszy (1.04), zapraszam do czytania! "Dostała mandat, więc znaleźli ją ludzie. Dobrzy ludzie."

2 komentarze: