Uważność przeniosła się na jeden dzień do Poznania.
czasem są takie szalone pomysły, które nieoczekiwanie nagle zaczynają z głowy wychodzić i oglądać światło dziennie. Po co wstawać o 4-tej nad ranem, jechać ponad 3 godziny pociągiem do Poznania, a wieczorem wracać kolejne ponad 3 godziny i kłaść się spać w środku nocy z powrotem we własnym łóżku... No i jeszcze za ten pociąg płacić, za darmo każdy by się przejechał.
A jednak można.
Wystarczy, że dwie rąbnięte mieszkają daleko od siebie, w Warszawie i Szczecinie, i chcą się spotkać.
Wspaniale jest wybić się z życia na ten jeden dzień i przestać się spieszyć. Bez planu, bez niczego, jedyne co mnie ogranicza to pociąg o 19:33 i to, że nie mam miliona w portfelu. Możemy iść w lewo albo w prawo, możemy posiedzieć w Cacao Republika jeszcze godzinę albo już wychodzić, możemy...możemy sobie być :)
* * *
Jeździły sobie autobusami bez sensu. Nie wiedząc, gdzie są, w co wsiadają i dokąd jadą. Jak się podoba - to wysiadają. Jak nie - to czekają na lepszą okolicę. Autobus numer 60 mknął po poznańskich ulicach i uliczkach tak jak co dzień i w zasadzie nikt z pasażerów nie zwracał specjalnie uwagi na to, co dzieje się za oknem. A za oknem się działo! Za oknem był napis, który można zauważyć.
Pisk, wizg, tu im się podoba, wysiadają na najbliższym przystanku... i wracają kilometr, żeby zrobić zdjęcie napisu.
Ale o tym napisie jeszcze będzie kiedyś.
* * *
Poszły do Centrum Informacji Miejskiej kupić pocztówki. Już miały wychodzić, gdy miły Pan Informator Miejski zagadnął je na temat obojętny - czy są pierwszy raz w Poznaniu, skąd przyjechały... -ze Szczecina -z Warszawy. Pogawędka rozpoczęła się na dobre, bo A. kocha swoje miasto (i jej się nie dziwię), a Pan Informator Miejski też z jakiegoś powodu je kochał, mimo, że nie znał, i koniecznie chciał się od niej bliżej nieokreślonego czegoś dowiedzieć.
Powiedział też przemile zjadliwym tonem, że "stolycę, Warszawę, cały naród kocha, wszyscy kochamy, i tym sposobem temat stolicy możemy skończyć". Usiłuję mu to wybaczyć razem z całym przemiłym chamstwem, jakie okazał wobec mnie rozmawiając tylko z A.
Moja kobiecość i moja warszawska tożsamość zostały zlekceważone. Uch! Ale to nie jemu zatrzaskują w całej Polsce drzwi przed nosem jak mówi, że jest z Warszawy, więc nie wie, że Warszawę kocha mało kto.
* * *
Poszły na czekoladę do Cacao Republika, bo tak polecała H. Przemiłe miejsce, wspaniała obsługa, klimat przepiękny na dłuuuugie rozmowy i przepyszna gorąca czekolada, która nie przypomina kakao.
Był dzień Pi. Liczby Pi. 14. marca --> 3.14... przyszedł klient z zagranicy z jakąś dziewczyną i usiłował (po polsku) wytłumaczyć pani, że "dzisiaj dzień Pi i dlatego on chce, żeby jego ciasto było wycięte z kawałka koła i to ogromnie ważne". Pani nie do końca rozumiała, o co chodzi, więc pomogły w wytłumaczeniu, gość był wniebowzięty, że wiedzą o dniu Pi.
Chwilę później Pan dostał w prezencie na szybko narysowane na kawałku papieru coś.
* * *
W PyraBarze spotkały koleżankę A. ze szkoły. Polecają PamPyrki. Mniam :)
* * *
Rozmowy, rozmowy, rozmowy. Godzinami, godzinami, godzinami.
A najbardziej się liczy spotkanie.
I ten napis pod wiaduktem kolejowym.
I miły Pan Informator Miejski, i dzień Pi, bo kontakty z ludźmi są najlepsze :)
I jeszcze to, że skoro znają się akurat Stamtąd, to jeszcze poszły Tam porozmawiać z Nim.
<< Po co wstawać o 4-tej nad ranem, jechać ponad 3 godziny pociągiem do Poznania, a wieczorem wracać kolejne ponad 3 godziny i kłaść się spać w środku nocy z powrotem we własnym łóżku... No i jeszcze za ten pociąg płacić, za darmo każdy by się przejechał. >>
OdpowiedzUsuńPo co?? nie wiem... chyba można to nazwać PRZYJAŹNIĄ??
Chyba można :)
UsuńPozdrawiam słonecznie!:)