Blask latarni ulicznych rozświetlał chodniki, postać w mundurze szybko maszerowała znając dobrze kierunek. Minęła jakiegoś pana, jakąś panią... za zakrętem zobaczyła, że jest ich już więcej, chociaż jeszcze parę minut zostało. Ktoś przyniósł flagę, znicze. Wszyscy w mundurach.
Ciemne postacie od 4 nad ranem schodziły się na miejsce. W zasadzie - nie wiadomo, dlaczego. Nie ma tam żadnego pomnika, zwykły warszawski blok... ale jednak miejsce to na swój sposób niezwykłe, bo właśnie w tym bloku kilkadziesiąt lat temu mieszkał Rudy. Rudy - ich przyjaciel, którego znają tylko z opowiadań i książek. Ich wspólny przyjaciel, chociaż oni sami nie wszyscy znali się nawzajem.
Każdy z nich przecierał rano oczy i niezbyt chciało się już wstawać. Jednak 3-4 godziny snu to mało. Ale przyszli. Bo siedemdziesiąt dwa lata temu gestapo uderzyło w drzwi Rudego i on nie miał wyboru. Musiał z nimi iść.
Przyszła 4:30. Odśpiewali hymn, zapalili znicze, Wąski powiedział kilka mądrych słów. O tym, że bohaterowie nie umierają. Że my dziś powinniśmy myśleć o tym, co oni - Rudy i inni - zrobiliby na naszym miejscu. A nie tylko co my byśmy zrobili te lata temu. Zaśpiewali jeszcze jedną pieśń, zawiązali krąg...
Jeszcze chwilę stali rozmawiając między sobą. A potem rozeszli się każdy w swoją stronę... całość nie trwała więcej niż 15 minut. A jednak w każdym i każdej z nich cień zadumy na cały dzień pozostał.
* * *
"Życie byłoby nędzne i zawstydzające - mówił Rudy - gdybyśmy skupiali się tylko na przygotowaniu do jutra, a nie brali udziału w walce już dziś. Ale życie byłoby głupie i bezsensowne, gdybyśmy żyli tylko walką dzisiejszą, a nie przygotowywali się do jutra. Zaś przygotowanie do jutra to nie jeden tor, to dwa tory: szkolenie żołnierskie do jawnej walki żołnierskiej i szkolenie się naukowe, zawodowe, społeczne do pracy cywilnej w Polsce. Mam odwagę powiedzieć, że moją osobistą ambicją jest nie tylko bicie rekordów w Małym Sabotażu, chcę także kiedyś bić rekordy jako technik i człowiek."
"Rudy został aresztowany o świcie, a już około godziny siódmej alarmowo zwoływali się jego przyjaciele. Byli poruszeni w najwyższym stopniu. Los uderzył w kogoś specjalnie im bliskiego. Czuli wzburzenie i pustkę, jakby się coś urwało, skończyło, uleciało. W oczach niejednego z tych młodych mężczyzn, które w ciągu ostatnich miesięcy i lat widziały już wiele groźnych obrazów - błyszczały łzy. Uczucie rozpaczy i pustki pod wpływem jednej myśli zmieniło się nagle w uczucie nadziei. Jeszcze nie koniec!"
A. Kamiński, Kamienie na szaniec.
* * *
Wróciła do domu.
Zza wschodnich budynków właśnie wschodziło słońce.
Zza wschodnich budynków właśnie wschodziło słońce.
To jedna z tych chwil kiedy naprawdę żałuję, że nie jestem patriotką... Na szczęście piękno wschodu słońca jest dla wszystkich ;)
OdpowiedzUsuń