Post pierwotny był o wymówkozie. O tym, że zamiast od razu zacząć prostą drogą iść do celu, do realizacji pragnień i marzeń, to taplamy się w morzu wymówek i nic nie robimy, tylko narzekamy, że "chcę, ale nie mogę bo to, bo tamto". No i wszystko pięknie, wszystko fajnie, tylko po co ja się wymądrzałam tak te 4 lata temu, skoro JA robię tak samo. Dalej.
Każdy z nas ma marzenia, każdy z nas ma pragnienia, ja też mam ich mnóstwo, super, tylko dlaczego tak niewiele z nimi robię?
Chociaż w sumie z tym mnóstwem marzeń to bym uważała. W korpoświecie, a nawet nie tylko korpo, w ogóle dzisiaj, chyba często zapominamy o tym, czego naprawdę chcemy. Można sobie z tego żartować albo nie, a ja naprawdę parę miesięcy temu uświadomiłam sobie, że nie mam zielonego pojęcia, jakie są moje marzenia.
Pytanie "czego chcesz?" zawisło sobie w przestrzeni rzeczywistego świata i...wisiało.
Jak to się stało, że w codziennym pędzie zapomniałam, jakie są moje marzenia, nie wiem. W każdym razie w momencie, w którym sobie to uświadomiłam, poczułam się bez mała gorzej niż bohaterowie tragiczni z greckich dramatów.
A zatem trzeba zacząć pracę u podstaw, najpierw przypomnieć sobie marzenia i wtedy pomyśleć, co z wymówkami zrobić. Więc na ostatniej stronie pamiętnika zrobiłam sobie "księgę marzeń". Tego, co chcę w życiu zrobić, bo mi się podoba i jest fajne.
I jak tylko mi się coś przypomni, to tam wpisuję.
Na szczęście już trochę mi się przypomniało. Uff... bo naprawdę, życie bez marzeń jest średnio fajne.
* * *
Aha. Miało być o myślach ze ściany. No więc, ostatnio nieco masochistycznie powiesiłam na szafce dwa pytania, których nie lubię, bo wymuszają na mnie myślenie. Pytania, na które nie ma jednej odpowiedzi... i nawet jak już raz odpowiem, to zaraz trzeba po raz kolejny odpowiadać. Coś strasznego. Ale powiesiłam, bo niektórzy zadają mi je ZAWSZE jak z nimi rozmawiam, więc żeby pamiętać przed kolejną rozmową, że one padną... i że może w związku z tym jednak ta rozmowa poczeka... ;) to powiesiłam.
Jedno z nich już się tu pojawiło. Pytanie choć proste to całkiem fundamentalne: Czego chcesz?
+ anegdotka o samej kartce. W dniu, w którym zawisła na szafce wraz z kilkoma innymi, Młoda postanowiła zrobić uroczysty odczyt nowych dzieł i pytanie "Czego chcesz?" przeczytała tak uroczystym i natchnionym tonem... że wybuchnęłam śmiechem.
chyba sama sobie powieszę to pytanie na szafie.
OdpowiedzUsuńW sumie to będzie dobra rzecz od rana. Taka no...
W każdym razie zrobię ten test przez tydzień i wtedy Ci napiszę, czy coś z tego wyszło :)
Ostrzegam tylko, że to trochę masochistyczne... ;)
UsuńCzekam na wyniki testu! :)