- A co to znaczy pod nazwiskiem? - zapytał (...)
- To znaczy, że na drzwiach na tabliczce miał wypisane złotymi literami nazwisko, a mieszkał pod nim."
Kto pamięta, z czego to? :)
Jako że mamy sesję za pasem, bo już pojutrze, i mózgi nasze parują od wiedzy zdobywanej lub nawet zdobytej... trzeba je dotleniać! :)
Toteż ogłosiłam sobie tydzień bez komunikacji publicznej. I wszędzie chodzę piechotą. Nawet na UW (w ten sposób zrobiłam dziś 13,7 km). Jak będzie jakaś potrzeba szybciej to wezmę rower (tak, wiem, widziałam śnieg, byłam za oknem. Ale widziałam też ślady rowerów prawie wszędzie, gdzie byłam... ;)).
W ogóle fajnie tak. Przez to droga na uczelnię zajmuje mi może niecałe pół godziny więcej, a spaceru mam więcej o godzinę :). Jak zwykle - żeby zyskać czas, trzeba go stracić.
Bardzo lubię taką ulicę w Warszawie, już blisko Traktu Królewskiego, ulicę Kubusia Puchatka. Urzeka mnie swoją nazwą tyle razy, ile razy ją widzę ;). Dzisiaj jak nią szłam to postanowiłam zobaczyć, czy może i na niej umieścili coś w rodzaju opisu "skąd nazwa ulicy" (bo parę lat temu w Warszawie pojawiły się tego rodzaju tablice na niemal każdej ulicy).
No i znalazłam. A nawet bardziej niż opis podobał mi się rysunek obok.
INSKRYPCJA. Ostatnio z inskrypcji jestem szczególnie dobra... ;) ale to jeden z tych tematów na "po sesji".
"skąd się wzięła nazwa?" :) |
Kubuś Puchatek z Prosiaczkiem! :) |
"Oprócz tej książki była jeszcze inna książka o Krzysiu i ten, kto ją czytał, przypomni sobie, że Krzyś miał kiedyś swojego łabędzia (a może to łabędź miał swojego Krzysia? - nie wiem na pewno, jak tam było), a ponieważ łabędź był pokryty białym puchem, Krzyś nazwał go Puchatkiem. Było to bardzo dawno temu i kiedy pożegnaliśmy się ze sobą, po prostu wzięliśmy sobie to imię, bośmy nie myśleli, aby się ono mogło jeszcze kiedyś łabędziowi przydać. Więc kiedy Krzyś dostał misia i miś powiedział, że chciałby mieć jakieś niezwykłe imię, Krzyś powiedział od razu, że będzie się nazywał Kubuś Puchatek. I tak też się stało. (...)" z przedmowy do "Kubusia Puchatka" A.A. Milne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz